-Martha! Na pomoc!
-Co się stało?!- rudowłosa nadbiegła od strony korytarza. Kiedy zobaczyła zemdloną Megan, przestraszyła się nie na żarty.
-Przenieśmy ją do salonu na sofę.- zakomenderowała. Tak też zrobiły.
-Chyba powinnyśmy zadzwonić po pogotowie.- zasugerowała blondynka.
-Albo do Zayna, chociaż...
-Nigdzie nie dzwońcie.- dziewczyny usłyszały słaby głos Meg.- Już w porządku.
-Boże, ale nas wystraszyłaś!- krzyknęła Mary, trzymając się za serce.
-Przepraszam. Mogłybyście przynieść mi szklankę wody?
Martha pobiegła do kuchni, a po chwili wróciła z butelką i kubkiem.
-Dzięki.- rzekła brązowowłosa i opróżniła do dna zawartość kubka.- Od razu lepiej.
-Na pewno już się dobrze czujesz?
-Fizycznie tak- powiedziała- ale psychicznie, nie! Mam ochotę pójść za tą siksą i ją rozszarpać!
-Megan, spokojnie.- przemówiła łagodnie Mary.
-Co spokojnie?! Co spokojnie?! Jak ja mogę być spokojna po tym, jak ta kretynka naopowiadała tyle głupot?! I ona miała jeszcze czelność tu przychodzić!
-Nie denerwuj się. Już po wszystkim. Ona poszła i nie wróci.
-Wróci, wróci! Tego się możecie spodziewać. Boże, Martha, mam nadzieję, że nie uwierzyłaś w te bzdury o Louisie?
-Nniee...- wyjąkała Ruda i się zamyśliła.
-Mieliście co do niej rację.- przemówiła Mary.- Ty, Louis, Harry, wszyscy! Jest taka bezczelna i wkurzająca.
-O, nie bój się! Jeszcze nie objawiła swojego charakteru w całości. Czuję, że ona coś kombinuje. Przecież nie przychodziła tu chyba po to, żeby naopowiadać głupot o Louisie.
-Może zrobiła to specjalnie?- zasugerowała Black.- Myśli pewnie, że teraz Martha odejdzie od Lou i ona będzie mogła do niego wrócić.
-Jak ona tak może?- zapytała rudowłosa.- Ja jej nie oddam Louisa, przecież go kocham.
-Ona już miała swoją szansę. Nawet kilka razy. A to, że nie umiała jej wykorzystać, to już jej wina. On jej nie wybaczy, za bardzo go upokorzyła.- powiedziała Megan.- Przepraszam was, ale chyba pójdę do siebie się położyć.- po tych słowach wstała i skierowała się w stronę schodów. Zaś Ruda i Mary podążyły do kuchni, aby dokończyć zmywanie naczyń.
***
Dochodziła godzina 20.00. Mary szybko zjadła kolację, wykąpała się i pospieszyła do swojego pokoju. Umówiła się dzisiaj z Harrym na Skype. Wyciągnęła laptopa z szuflady, zalogowała się i czekała . Po chwili jej oczom ukazał się Liam, bawiący się z jakimś małym bobasem. Blondynka wywnioskowała, że była to dziewczynka, bo miała we włoskach ogromną, białą kokardę w czarne kropki,
-Daddy, co ty tam robisz?- zapytała, nie kryjąc rozbawienia.
-Matko, ale mnie wystraszyłaś!- krzyknął.- Stoję na straży i robię za niańkę.
-Co to za słodki dzidziuś?
-To Lux, córeczka naszej makijażystki.
-Opiekujesz się nią?
-Chwilowo tak. Jej mama, Danielle i reszta dziewczyn z zespołu tanecznego poszły na zakupy. Raczej nie wrócą zbyt prędko.
-Gdzie Harry?
-Zaraz przyjdzie. Musiał iść się umyć, bo Louis dorwał mąkę z kuchni i go osypał.
-Aha.- roześmiała się.- To wesoło tam u was.
-A u was nie?
Jednak Mary nie odpowiedziała, bo w tej chwili do pomieszczenia wszedł Loczek. Na widok swojej dziewczyny na ekranie laptopa, uśmiechnął się promiennie, ukazując swoje słodkie dołeczki.
-Odsuń się, Liam.- odepchnął przyjaciela na bok i zasiadł na jego miejscu.
-Taa, widzę, że nie jesteśmy tu zbyt mile widziani, więc się zmywamy, co nie Lux? To na razie, Mary!- oboje pomachali dziewczynie na pożegnanie i wyszli z pokoju.
-Papa! Pozdrów chłopaków!
-Cześć, kocie.- przywitał się Styles.
-Hej.- uśmiechnęła się.- Słyszałam, że Lou potraktował cię mąką.
-Tak. Nie ma z nim ani chwili spokoju.
-Co u was słychać?- zaciekawiła się.
-Wszystko w porządku. O ósmej wieczorem mamy koncert, a jutro wyjeżdżamy do Los Angeles.
-A gdzie teraz jesteście?
-Jeszcze w Nowym Jorku. Mówię ci, fajnie tu. Hotel full wypas, tylko mam pokój na spółkę z Louisem i Zaynem, no ale to szczegół.- powiedział, a Mary się roześmiała.
-Właśnie widać, że masz pokój z Lou. Co te spodnie robią na szafie?
-Suszą się. Liam go popchnął i wpadł w kałużę.- wyjaśnił.
-Ile macie jeszcze koncertów?
-Dwa w Los Angeles, w Chicago, w Las Vegas. Trzy w Teksasie o w Meksyku. Następnie jedziemy do Kanady i tam po dwa w Ottawie, Toronto, Montrealu i Vancouver. A potem po trzy w Brazylii i w Argentynie. Mówię ci, można zwariować.
-Boże, zwiedzisz pół świata. Jak ja ci zazdroszczę!
-Następnym razem zabiorę cię ze sobą, obiecuję.- rzekł.- Powiedz teraz, co tam u was?
-Yyy... wszystko dobrze.- odparła, starając się ukryć zakłopotanie.
-Ej, coś mi tutaj kłamiesz.- Harry nie dał się oszukać.- Co się stało?
-Dobra, powiem ci, ale błagam, nie mów o tym nikomu, zwłaszcza Louisowi.
-Okey.- obiecał Loczek. Blondynka zaczęła opowiadać:
-Była tu dzisiaj Eleanor...
-Że co?!- przerwał jej zaskoczony.- Żartujesz?!
-Nie, naprawdę.- zapewniła.
-Po co przyszła?- pytał nadal.
-Mówiła, że ma coś ważnego do powiedzenia Marthcie. Ale wcześniej podobno chciała widzieć się z Louisem.
-O czym gadała?
-Same głupoty. Głównie o nim, że jest oszustem, że zdradzał ją na prawo i lewo i że Rudą też to spotka. O Zaynie też coś pieprzyła, że nie jest taki święty, na jakiego wygląda. A najgorsze jest to, że domyśliła się, że Megan jest w ciąży.
-Matko, co za kretynka! Ona w ogóle nie ma wstydu. A co na to Martha i Meg?
-Martha cały dzień była smutna, a Megan tak się wkurzyła, że zemdlała. Tylko proszę, nie mów o tym ani Louisowi, ani Zaynowi, bo będą chcieli wracać do Londynu, a wtedy Paul jeszcze bardziej nas znienawidzi.
-Obiecuję, że nie pisnę nawet słówkiem.- rzekł, podnosząc do góry dwa palce. Po chwili odezwał się:
-Mary, nie przejmuj się Paulem. To stary osioł. Myli, że ja i chłopaki nie mamy uczuć i nie możemy się zakochiwać, ale to nie prawda. Niech sobie mówi, co chce, nie martw się tym. A jeśli powie o tobie coś okropnego, to pożałuje.
-Harry, czuję, ze on będzie chciał zepsuć nasz związek. Wiem, że jestem zwykłą przybłędą i...
-Nie mów tak. Jesteś wspaniała, jedyna w swoim rodzaju i za to cię kocham. Nigdy nie pozwolę nikomu, żeby zepsuł to, co nas łączy. Słuchaj, muszę już kończyć. Za kilka godzin mamy koncert, więc trzeba się przygotować. Odezwę się jutro. To do widzenia, a właściwie dobranoc, bo w Londynie już późno. Kocham cię i bardzo mi cię tutaj brakuje.- wyznał, a jego zielone oczy w jednej chwili stały się smutne.
-Też cię kocham. Trzymam za ciebie kciuki. Papa!- puściła mu całusa w powietrzu, a po chwili ekran stał się czarny.
Mary z westchnieniem zamknęła laptopa, odłożyła go z powrotem do szuflady i sięgnęła do szafki nocnej, na której stało zdjęcie Harry'ego. Długo się w nie wpatrywała; tęskniła za Loczkiem, a przecież w trasie był dopiero niecały tydzień. W końcu pocałowała fotografię i zasnęła, przyciskając ją do piersi.
__________________________
No cześć miśki! Jest rozdział 54, mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Następny w niedzielę (24.02). Przygotujcie się, bo będzie Emily! Nie zabraknie też Bridget xD
Dobra, nie napiszę więcej. Albo nie, muszę napisać! Tam gdzie Harry wymienia koncerty oczywiście nie wierzcie na słowo xD Nie wiem, po ile grają w danym mieście, kraju, więc wszystko zmyśliłam. Oczywiście, nie obeszło się bez pomocy atlasu xD
Spadam zrobić porządek z tym blogiem ;)
Na drugim powinna się dzisiaj pojawić notka wyjaśniająca.
Czy Wy też jaracie się tak strasznie One Way Or Another?!
Na razie tyle ściągnęłam xD