Obserwatorzy

sobota, 29 września 2012

Rozdział 21 "Pozwól, że ci nas przedstawię..."

Louis uruchomił silnik i po chwili wyruszyli w drogę. Martha zajęła miejsce na przednim siedzeniu obok niego.  Cała się trzęsła, bo było jej zimno, a poza tym niecodziennie się zdarzało, aby ktoś taki jak ona spotkał Louisa Tomlinsona i w dodatku miał z nim zamieszkać w jednym domu.
-Czemu się trzęsiesz?- zapytał.- Proszę, tylko nie mów, że się mnie boisz!
-Nie.- roześmiała się.- Jest mi zimno. Bardzo się spieszyłam i nałożyłam na siebie w domu byle co.
-Już myślałem, że jestem jakiś straszny. Masz.- podał jej swoją bluzę.- Okryj się.
-Dzięki.- powiedziała i ubrała ją na siebie.
Lou zapytał:
-Jak poznałaś Harry'ego?
-Przypadkiem.- odparła.- Dzisiaj, w szpitalu. Nie wiedziałam, że Mary go znała, on też nie wiedział, że się z nią przyjaźnię.
-A skąd znasz Mary?
-Pracowałam i mieszkałam z nią u takiego mężczyzny. To przez niego trafiła do szpitala, on ją tak urządził.
-Ciebie też bił?
-Nie. Byłam siostrą jego żony, która zmarła sześć lat temu, więc przez jej pamięć mnie szanował. Dzisiaj tylko uderzył mnie w twarz jak się dowiedział, że zawiadomiłam policję o tym, że pobił Mary.
-To znaczy, że został już aresztowany?-
-Tak.
Louis zamyślił się. Dlaczego Marthę i Mary musiał spotkać taki okrutny los? Nie znał odpowiedzi na to pytanie, ale obiecał sobie w duchu, że nigdy nie dopuści do tego, aby tej rudowłosej dziewczynie stała się jakakolwiek krzywda.
-Przepraszam, że sprawiam wam tyle kłopotu.- odezwała się po chwili.
-Nie mów tak. To dla nas żaden kłopot. Mamy bardzo duży dom, tyle pokoi jest wolnych. Nareszcie się zapełnią.- uśmiechnął się do niej.
W końcu dotarli na miejsce. Ruda rozejrzała się. To, co zobaczyła trudno było nazwać domem, raczej willą albo od razu pałacem.
-Bardzo ładnie mieszkacie.- wydusiła. Louis się roześmiał.
-A, taki tam dom. Widziałem lepsze i większe. No, ale chyba nie będziemy tak stać, zapraszam do środka.- rzekł i oboje ruszyli przed siebie.
Tomlinson otworzył przed nią drzwi. Martha była pod jeszcze większym wrażeniem. W środku wszystko prezentowało się jeszcze piękniej niż na zewnątrz. Najpierw szli korytarzem, który z jednej strony prowadził do ogromnego salonu, a z drugiej do nieco mniejszej kuchni. W salonie Niall, Zayn i Liam grali na Play Station w Fifę, a Megan zmywała w kuchni naczynia. Louis poprowadził zielonooką do tego pierwszego pomieszczenia. Chrząknął tak głośno, że chłopaki się na niego popatrzyli.
-Przedstawiam wam Marthę. Będzie z nami od dzisiaj mieszkała.- oświadczył uroczyście.
Niall, Liam i Zayn rzucili wszystko i podeszli nich. Ten ostatni odezwał się:
-Lou, czemu nam nie powiedziałeś wcześniej, że przywieziesz do nas swoją dziewczynę? Byśmy się jakoś przygotowali.
-Nie, nie.- zaprzeczyła szybko Martha, lekko się rumieniąc.- Jestem znajomą Harry'ego i przyjaciółką Mary.- wyjaśniła.
-Miło cię poznać.- wyciągnął do niej rękę Horan.
-Pozwól, że ci nas przedstawię. Ten wyrywny bachor to Zayn. To jest Liam, to Niall, a garnkami w kuchni tłucze Megan. Ja jestem Louis, ale mnie już znasz.
Martha przywitała się z wszystkimi. Wiedziała, że będzie się tu czuła jak dawniej, w swoim domu i to nie tylko dlatego, że był tu Louis. Pozostali chłopcy również przypadli jej do serca i wierzyła, że z nimi też znajdzie wspólny język.
-Chodź teraz do kuchni.- powiedział do niej Tomlinson.- Na pewno jesteś głodna.
-Nie, nie chciałabym sprawiać kłopotu.
-Już ci mówiłem, że to żaden kłopot! Chodź, Megan odgrzeje ci obiad.
Louis zaprowadził ją do drugiego pomieszczenia. Przy zlewie stała jakaś dziewczyna, o rozpuszczonych, długich, brązowych włosach, która zmywała naczynia. Chłopak zwrócił się do niej:
-Meg, to jest Martha, przyjaciółka Mary. Będzie z nami mieszkać. Mogłabyś jej odgrzać obiad?
Megan wytarła ręce w ściereczkę i odwróciła się do nich przodem. Spojrzała uważnie na przybyłą. Skądś znała tą twarz, na pewno ją kiedyś widziała. Sięgnęła pamięcią kilka lat temu:
-Martha Stewart?- zapytała niepewnie.
-Megan Austin?!- wykrzyknęła rudowłosa.
_____________________________________________

Cześć! No i jest obiecany 21 rozdział. Wiem, trochę nudnawy, bo tak naprawdę nie za wiele się dzieje, ale musicie być cierpliwi. Za kilka rozdziałów już się zacznie (przynajmniej według mnie) konkretnie dziać ; )  Dzisiaj trochę późno, bo byłam na 12 w Kościele, bo była msza obowiązkowa dla II i III klas gimnazjum, więc musiałam iść. Ale wam powiem, że się wcale nie opłacało, bo ksiądz na kazaniu gadał o jakimś szatanie i egzorcyzmach, więc się czułam jak uczestniczka spotkania w sekcie x DD  Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale pisałam szybko, bo za chwilę pomagam mamie w pieczeniu rogalików, więc same rozumiecie, że czeka mnie poważne wyzwanie. Bój się piekarniku, bo Marry nadchodzi x DD
Dzięki za wszystkie komentarze. Jezuniu Maryjo, 21 (nie licząc jednego mojego), ale się jaram, pierwszy raz ponad 20. Jestem szczęśliwa, dzięki Wam wszystkim! Dzisiejszy rozdział chcę zadedykować mojej bliskiej koleżance, Kasi P. Niedawno zaczęła czytać moje opowiadanie i powiedziała, że powinnam wydać książkę. Na książkę się jeszcze się nie nadaję, ale mimo wszystko DZIĘKI ; )  Twoje opinie motywują mnie do pisania, dlatego dzisiejszy rozdział jest dla Ciebie, bo cały tydzień upewniałaś się, czy w sobotę będzie następny ; ]  Mam nadzieję, że czytając notatkę pod rozdziałem na Twojej twarzy pojawi się uśmiech ; )
No to narazicho ; )  Następny za tydzień, w sobotę ; ]



niedziela, 23 września 2012

Rozdział 20 "(...)nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, przecież istniała tylko w bajkach..."

Louis był w tej chwili w domu. Siedział przy stole i jadł obiad z przyjaciółmi oraz rodzicami i siostrą Harry'ego, bo Megan uznała, że szkoda aby się zmarnował. Tak więc on i Liam próbowali utrzymać rozmowę, która i tak się nie kleiła. Nagle telefon, który znajdował się w kieszeni Tomlinsona, zadzwonił. Chłopak przeprosił wszystkich i wyszedł na zewnątrz, aby odebrać.
-No co tam, Harry?
-Louis, przyjeżdżaj tu, do szpitala.
-Coś się stało?- zaniepokoił się.
-Nie, musisz stąd kogoś zabrać do nas do domu.
-Weź mów jaśniej, bo nic nie rozumiem.
-Jest tu taka dziewczyna, Martha. Ona jest przyjaciółką Mary. Nie ma gdzie mieszkać, pomyślałem, że może się u nas ulokować. Przyjedziesz po nią?
-Harry, zlituj się. Z wielkiej gwiazdy zamieniasz się w Matkę Teresę.- narzekał Louis.- Poza tym, ja teraz jem.
-Cholera jasna, jedzenie Ci chyba nie ucieknie!- zdenerwował się Loczek.- Zaraz cię tu widzę!- i się rozłączył.
Tomlinson wrócił do salonu.
-Przepraszam, ale niestety muszę was opuścić. Wypadło mi coś pilnego.- powiedział.
-Nie dokończyłeś obiadu.- odezwała się Meg.
-Odgrzejesz mi jak wrócę, prawda?- zrobił do niej słodkie oczka.- Aha, przygotuj drugi pokój, będziemy mieć gościa. Do widzenia państwu!
Po chwili był już w drodze do szpitala. Tak naprawdę, to tylko droczył się z Harry'm, ale nie miał nic przeciwko temu, żeby pomagał innym ludziom. Sam lubił to robić, przecież na świecie jest tyle zła, więc każdemu zawsze i wszędzie powinno się pomagać. W końcu dotarł do celu swojej podróży. Zaparkował samochód i wszedł do środka. Kilka minut później odnalazł Styles'a.
-No, gdzie masz tą, która tak pilnie potrzebuje pomocy?- zapytał żartobliwie, podając przyjacielowi rękę na przywitanie.
-Chodź, tam siedzi.- odpowiedział Loczek. Obaj podeszli w tamtą stronę.
Louis oniemiał, gdy ją zobaczył. Była taka piękna! Miała długie, rude włosy, które spływały kaskadą na plecy, a jej zielone były tak smutne, że zapragnął natychmiast jakoś ją rozweselić. Wcześniej nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, przecież istniała tylko w bajkach. Teraz sam jej doświadczył.
Martha znała Lou już wcześniej, oczywiście nie osobiście, widziała go w telewizji i w gazetach. Nie była jakąś tam zagorzałą fanką One Direction, ale z całej piątki to właśnie ON podobał jej się najbardziej, ale tak na żywo wyglądał jeszcze piękniej niż na okładce pisma. Dziewczyna wpatrywała się w niego jak w obrazek. Teraz jej obawy, dotyczące zamieszkania w domu chłopaków pierzchły gdzieś daleko. Mogła spać nawet pod drzwiami, lecz dałaby wszystko, żeby oglądać Louisa codziennie. Wiedziała, że pokochała go od razu, jak go tylko ujrzała. Czuła dziwne łaskotanie w okolicy brzucha, jakby latały tam motylki.
Gapili się tak na siebie przez jakąś minutę. W końcu Harry przerwał tą ciszę:
-Louis, przedstawiam ci Marthę. Martha, to Louis, mój przyjaciel.
Uścisnęli sobie ręce. Dłoń Rudej była zimna, ale kiedy dotknęła gorącej ręki Tomlinsona, od razu zrobiło jej się cieplej.
-Cześć.- powiedział do niej, promiennie się uśmiechając.- Miło mi cię poznać.
-Mnie również.- z trudem wyjąkała.
-Lou zabierze cię do nas do domu. Czuj się tam, jak u siebie.- przemówił Harry.- Ja powinienem wrócić za jakąś godzinę, może dwie.
Martha nie czekała już na lekarza. Wstała i razem z nowo poznanym kolega zmierzała ku wyjściu.
-"Boże, to jakiś sen, idę obok Louisa Tomlinsona! Będę jechać jego samochodem, siedzieć obok niego, mieszkać z nim pod jednym dachem. Tak, to bez wątpienia jest sen. Ale nie chcę się z niego budzić".
____________________________________________________

Heej! Ale się porobiło, nie? Martha się zakochała w Louisie! No ale tak miało być od początku ; DD  Tak, wiem, zabijcie mnie po raz któryś, bo rozdział znowu w cholerę krótki. Pomyślicie sobie pewnie: "Co ta Marry się tak grzebie, już dwudziesty rozdział, a tu jeszcze się nic nie dzieje!" O właśnie, już dwudziesty! PARTY HARD!!! Już ponad 4000 wyświetleń. Jezu, dzięki! A komentarzy też dużo, nie chce mi się liczyć ile, ale jest dużo, więc również za to dzięki ; )
A teraz z innej beczki: przyznajcie się: ILE RAZY JUŻ SŁUCHAŁYŚCIE "LIVE WHILE WE'RE YOUNG"?!  Bo ja jestem normalnie jakaś nienormalna. Czekajcie, policzmy. Licząc wczoraj przy sprzątaniu pokoju, odkurzaniu, kąpaniu się, czytaniu książki, odrabianiu lekcji, pisaniu rozdziału no i jeszcze dzisiaj podczas mszy (tak proszę państwa, Marry zamiast kazania słuchać, to nuciła sobie w głowie "Let's Go! Crazy, crazy, crazy till we see the sun" ; DD) no i jeszcze w piątek to razem by wyszło 1234678909876543212345678909876543210000000000 razy x DD  No i jeszcze wczoraj przy pisaniu rozprawki ze 100 razy, ale potem już obowiązkowo Gorąca 20 na Esce! Kurde mać, liczyłam że chociaż w propozycjach chłopaków puszczą, ale nie po co?! Ale dzisiaj założyłam sobie konto i już zgłosiłam w komentarzu prośbę, ale szanse są marne. No nic, trudno ; (
Pozdrawiam  moją siostrę, którą dzisiaj obudziłam w stylu One Direction, czyli "It's Time To Get Up!!!!!!!!!!!!" darłam się na cały dom, aż mama przyszła i mnie musiała uspokajać ; DD  Me gusta ; D
Następny rozdział pewnie tradycyjnie w sobotę. Narazicho!



   

To na mnie się tak rzucili, mówię Wam ; DD  < 3

piątek, 21 września 2012

Rozdział 19 "Na świecie nie ma rzeczy niemożliwych, zapamiętaj to sobie..."

Martha czekała na korytarzu na swoją kolej do lekarza. Wcale nie chciała tu jechać, ale ten policjant się uparł, więc musiała ustąpić. Właściwie nic jej nie było, tylko trochę ciekła jej krew z nosa. No i bolała ją twarz.
-"Przynajmniej aresztowali Josh'a.- myślała.- Jednak na świecie jest sprawiedliwość".
Minęło 15 minut, a lekarz nadal nie przybył. Dziewczyna jednak czekała cierpliwie, i tak nie miała nic innego do roboty i  nie miała też gdzie iść. Za nic nie wróciłaby TAM. Wolała zamieszkać na wysypisku śmieci, niż w domu męża jej zmarłej siostry, którego tak bardzo nienawidziła. Żywiła nadzieję, że zamkną go w pierdlu do końca życia i nie będzie musiała na niego już nigdy patrzeć. Teraz pragnęła tylko tego, żeby policja znalazła Mary.
Nagle w drzwiach korytarza zrobiło się jakieś zamieszanie. Martha spojrzała w tamtą stronę. Do miejsca, w którym się znajdowała zbliżał się lekarz, kilka pielęgniarek, dwóch ratowników, jakiś chłopak, a na szpitalnym łóżku leżała poszkodowana dziewczyna. Byli już coraz bliżej rudowłosej. Ona zaś przyjrzała się tej, którą wieziono i krzyknęła z przerażenia. Szybko pobiegła w tamtą stronę:
- Mary! Boże, co ten łajdak ci zrobił!
Chłopak, który w rzeczywistości był Harry'm Styles'em popatrzył z zaciekawieniem przybyłej dziewczynie. Nie znał jej i nie wiedział skąd ona znała Mary. Postanowił do niej zagadać:
-Przepraszam. Czy moglibyśmy porozmawiać?
Martha spojrzała na niego i zaniemówiła. Przecież przed nią stał kto inny jak Harry z One Direction! Myślała, że zaraz zemdleje, bo to już za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Zachwiała się i byłaby upadła, ale Loczek w porę ją złapał.
-Może usiądziemy? Chyba nie najlepiej się czujesz. Przepraszam, nie przedstawiłem się, jestem Harry Styles, przyjaciel Mary.
Martha wsparła się na jego ramieniu i oboje podeszli do krzeseł. Kiedy już usiadła, odezwała się:
-Ja jestem Martha Stewart, tej jestem przyjaciółką Mary. Pracowałam z nią u Josh'a Sullivana, tego debila, który zrobił jej to świństwo.
-Więc się nie myliłem!- zacisnął pięść.
-Ona coś ci o nim opowiadała?
-Tak.- przytaknął.- Mówiła, że znęcał się nad nią i swoimi dziećmi.
-To prawda. Dzięki Bogu, policja go już zgarnęła.
-Co?- ta wiadomość zaskoczyła Harry'ego.
-No przecież mówię. Jak tylko wywiózł Mary, zadzwoniłam na policję.
-Poczekaj, bo się pogubiłem. Czyli chcesz powiedzieć, że byłaś przy tym, jak on ją bił?- zapytał.
-Tak.- i opowiedziała mu o całym zdarzeniu.
Styles słuchał opowiadania nowej koleżanki z przerażeniem. To było okropne! Ten Josh Sullivan traktował ją jak szmatę, bił i upokarzał. A ona biedna nie mogła nic zrobić, nie miała do kogo zwrócić się o pomoc.
-A co z tymi dziećmi? Co się z nimi stanie?- odezwał się Harry.
-Jakaś babka po nie przyjechała, wzięła do Domu Dziecka do czasu wyjaśnienia sprawy ich ojca.
-Twój noś to też jego sprawka?
-Tak. Uderzył mnie w twarz, upadłam i się uderzyłam. To nic takiego. Nie wiesz, co będzie z Mary?
-Ma złamane cztery żebra, nogę, no i wstrząs mózgu. Zaraz po zabiegu zabieram ją do siebie. A ty masz gdzie mieszkać?- zapytał.
-Nie bardzo, ale mogę zamieszkać nawet w śmieciach, byle z dala od domu tego przeklętego Sullivana.- oświadczyła Ruda.
Chłopak się zamyślił. Wpadł mu do głowy pewien pomysł, ale nie wiedział, jak przyjmą to chłopaki i Meg. Było mu żal tej biednej dziewczyny, chciał jej jakoś pomóc. W końcu przemówił:
-A może zamieszkałabyś u mnie?- zasugerował.- To znaczy to niezupełnie mój dom, bo dzielę go z przyjaciółmi, ale oni są bardzo mili i wyrozumiali, więc myślę, że zgodziliby się.
Martha zaniemówiła. Myślała, że się przesłyszała, ale to jednak prawda. Poznała go zaledwie pół godziny temu, a on już proponował jej pomoc.
-Jak to? Mieszkać z wami? Przecież to niemożliwe!
-Dlaczego?- zdziwił się Harry- Na świecie nie ma rzeczy niemożliwych, zapamiętaj to sobie.
-Ale nawet mnie nie znasz. Jestem obca dla ciebie i twoich znajomych. Poza tym będę tam sama, jak ta czarna owca.
-Nie będziesz sama.- uspokoił ją.- Mieszka z nami Megan, dziewczyna Zayn'a. Martha, musisz się zgodzić, ty nie masz gdzie mieszkać, przecież nie będziesz się obijać gdzieś po ulicach. Poza tym, Mary szybciej dojdzie do siebie, kiedy będziesz przy niej.
Dziewczyna nadal się wahała. Z jednej strony miał rację, Mary dobrze zrobi jej obecność, przecież były przyjaciółkami. W końcu się zgodziła:
-To świetnie!- ucieszył się Styles.- Poczekaj tu, ja zadzwonię po Louisa, żeby po ciebie przyjechał.- powiedział, wstał z krzesła i pokierował się w stronę wyjścia.
_____________________________________________________

Heeej! I jak wrażenia po teledysku i piosence? Bo ja normalnie cały czas jestem w jakimś transie, w ogóle się nie mogę na niczym skupić tylko cały czas mi leci po głowie "And Live While We're Young" ; DD  Dzisiaj na matmie to w ogóle jakaś nieprzytomna byłam, cały czas odtwarzałam sobie filmik w pamięci. Tak wiem, jestem jebnięta x DD  Wczoraj jak usłyszałam pierwszy raz piosenkę, to się rozryczałam i nie mogłam się uspokoić, potem na teledysku tak samo. Boże, to było takie piękne! Nie umiem tego określić. Ten banan, bombki, namiot, basen. Jezu! Ubóstwiam tych ludzi, którzy potrafili coś takiego nakręcić ; )  Tylko Louis, Niall i Harry strasznie mało śpiewają. Tu się trochę rozczarowałam, ale to szczegół ; D  A Harry taki piękny, cudowny, zresztą wszyscy super ; DD  Dobra, dzisiaj tyle bo się strasznie źle czuję, bardzo mnie boli brzuch. Ale chciałam jeszcze powiedzieć, że z tej okazji, że piosenkę opublikowano wcześniej, postanowiłam rozdział 20 napisać w niedzielę, oczywiście czekam na komentarze ; )  Matko, dotychczas chyba najkrótsza notka pod rozdziałem x D  Gratulacje dla mnie!  Czołzen, jakby to powiedziała kochana Blue ; DD



Najwspanialszy dotychczas ich teledysk. Kocham Was chłopaki!!!!!!!!!!!!!!!!




 












czwartek, 20 września 2012

AAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!! JEST NOWA PIOSENKA!!!!!!!!!

Directioners, nie wytrzymałam, musiałam napisać! JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEST! NARESZCIE JEST NEW SONG!!! Po prostu jak ją usłyszałam, to zamiast tańczyć i śpiewać na całe gardło, to normalnie siedziałam na krześle i ryczałam jak głupia. Myślałam, że umrę, zwłaszcza w momentach, w których śpiewał Harry. Ubóstwiam Australię za to, że ją opublikowali. Tutaj możecie ją odsłuchać:
KLIK
A tutaj ściągnąć:
KLIK
Ja już ściągnęłam na komórkę i ustawiam na dzwonek. A niech mi jutro dzwoni na lekcji, sram na to! x D  Boże, do tego czasu nie mogę się uspokoić, chyba do jutra się nie uspokoję ; )  Już o 18.00 premiera teledysku na YouTube, ja obowiązkowo oglądam ; ]  New rozdział w sobotę, ale oczywiście nadal możecie komentować osiemnasty ; )  A teraz jarajcie się, płaczcie i ściągajcie tak jak ja. Narazicho!

niedziela, 16 września 2012

Rozdział 18 "Pomściła swoją siostrę, przyjaciółkę i dzieciaki. Teraz mogła spokojnie umierać..."

Martha była pełna obaw. Nie wiedziała, gdzie Sullivan wywiózł Mary. Bała się o nią, przecież łączyła je przyjaźń, właściwie były prawie jak siostry. Wiedziała, że Josh jest nieobliczalny, dlatego zawiadomiła policję, której spodziewała się lada chwila. Nagle w drzwiach do kuchni stanął On. Zlustrował całe pomieszczenie swoim złowrogim wzrokiem, a następnie huknął swoją grubą pięścią w stół:
-Jasna cholera, śniadanie jeszcze nie gotowe?!- wrzasnął tak głośno, że Ruda podskoczyła ze strachu.
-Gdzie jest Mary?- zapytała.
-Co cię to w ogóle obchodzi?! Gdzie jest gazeta?! Idź natychmiast do sklepu!
-Nigdzie nie pójdę, dopóki się nie dowiem, dokąd ją wywiozłeś!- krzyknęła.
-Dobrze ci radzę, zamknij się!
-Zamknij się, zamknij się.- przedrzeźniała go rudowłosa.- Całe życie tylko to słyszę. Ani jednego dobrego słowa. Ja i Mary wychowywałyśmy twoje dzieci na ludzi, żeby nie były takie jak ty, sukinsynu. Każdego dnia dziękuję Bogu, że zlitował się na Claire i zabrał ją z tego świata. Przynajmniej ona nie musi cierpieć tych katuszy.
Nagle pod domem zaparkował wóz policyjny. Josh spojrzał w tamtą stronę.
-A więc to tak!- ryknął i uderzył Marthę w twarz. Dziewczyna upadła na podłogę i zaczęła płakać z bólu. Spod jej nosa zaczęła cieknąć krew. Nie miała pojęcia, że to aż tak boli. A przecież biedna Mary obrywała od niego codziennie. Tymczasem Sullivan szykował się do zadania Rudej kolejnego ciosu. Martha była już przygotowana na śmierć, wiedziała że tego nie przeżyje. Z jednego czuła zadowolenie i dumę; wygarnęła Josh'owi całą prawdę, wszystko co o nim myślała prosto w oczy. Pomściła swoją siostrę, przyjaciółkę i dzieciaki. Teraz mogła spokojnie umierać.
Jednak los jej sprzyjał. Nim mąż Claire zdołał podnieść na nią rękę, do kuchni wpadło dwóch funkcjonariuszy.
-Panie Sullivan, jest pan aresztowany i oskarżony o znęcanie pracownicami i dziećmi.- powiedział jeden z nich, a drugi podszedł do Josh'a i go obezwładnił. Chwilę później policjant wyprowadził mężczyznę na zewnątrz i wpakował do wozu.
-Czy wszystko w porządku?- zapytał ten, który został w kuchni.
-Nic mi nie jest.- odparła rudowłosa. Łzy, lejące jej się z oczu i krew cieknąca z nosa, zmieszały się ze sobą, dając przerażający efekt.- Błagam, znajdźcie Mary, żeby nie było za późno.
-Proszę się uspokoić, zrobimy co w naszej mocy, żeby ją jak najszybciej znaleźć.- rzekł łagodnie funkcjonariusz.- Ale na razie to ty potrzebujesz pomocy. Zaraz zadzwonię po pogotowie. Wszystko będzie dobrze.
___________________________________________________

Cześć kochane, wspaniałe, cudowne i fantastyczne dziewczyny!  Muszę Was z całego serca pochwalić, bo się bardzo postarałyście, więc dzisiaj dodałam rozdział. Wiem, zabijecie mnie, bo cholernie krótki, ale następny, który zamieszczę w sobotę będzie dłuższy. Pewnie myślicie, że piszę same krótkie, ale Was uspokoję, bo tak wcale nie jest. To opowiadanie pisałam przez całe wakacje, włożyłam w nie dużo serca. Na początku nie było łatwo. Pierwszy rozdział pisałam chyba przez kilka dni. Nie wychodził mi, cały czas się wkurzałam, a potem jakoś samo poszło. Wszystko miało być inaczej, Harry miał poznać Mary w całkiem inny sposób, Martha miała być staruszką, niektórzy bohaterowie mieli mieć całkiem inne imiona. Ale wyszło jak wyszło, rozdziały na początku są krótkie, nie chcę nic w nic zmieniać. Mogę Wam obiecać, że potem będą coraz dłuższe i dłuższe. Teraz jestem w trakcie pisania w moim czwartym zeszycie rozdziału 63, więc jestem prawie pięćdziesiąt rozdziałów do przodu, Jestem szczęśliwa, że komentujecie, że chce Wam się to czytać, w ogóle się tego nie spodziewałam. Dlatego z całego serca DZIĘKI! Postaram się Was nie zawieść, dotrwać z Wami do samego końca. Tak naprawdę, to mam jeszcze wiele pomysłów na tą opowieść; szczerze, to chciałabym napisać jeszcze drugą część, gdzie cała piątka chłopaków będzie miała już dzieci. Zobaczymy, co z tego wyjdzie ; )  Mam nadzieję, że Wy również mnie nie zawiedziecie, kochane Directionerki ; )  Że będziecie komentować, czytać i obserwować. To naprawdę pobudza do działania! Korzystając z okazji pragnę też Was przeprosić, że niektórych rozdziałów na Waszych blogach nie komentuję. No niestety, nie zależy to ode mnie. Wiecie, że teraz jest szkoła, niecodziennie siedzę na komputerze, niecodziennie mam na to czas. Nauczyciele w mojej szkole są naprawdę bardzo wymagający, zadają dużo zadań, sprawdzianów, kartkówek i czasem naprawdę nie wyrabiam. Wiecie, chciałabym mieć świadectwo z paskiem w tym roku, ale znając moje piekielne szczęście na pewno mi się to nie uda. Potem może uda mi się zdobyć jakieś stypendium, po gimnazjum chcę iść do liceum, a potem na studia w kierunku nauczyciela polskiego. Tak, możecie się śmiać, ale to naprawdę jest mój wymarzony cel. Zresztą, po co ja to tutaj piszę. W każdym razie, mam na myśli to, żebyście się nie martwiły tym, że komentarz ode mnie się nie pojawił, bo prędzej czy później postaram się go dodać ; )
Dobra, to było trochę na poważnie, teraz może coś śmieszniejszego ; )  Dzisiaj w Kościele myślałam, że się poleję na kazaniu. Ksiądz stoi przy ambonce, a nasz proboszcz siedzi sobie na fotelu. Za chwilę patrzę, a skubaniec śpi i głową trzęsie w górę i w dół. No weźcie, ja też bym się tak chętnie wyspała na mszy! x D  Ale proboszcz jakby zobaczył, to by za uszy chyba wytargał, więc lepiej nie ryzykować ; DD
Oglądałyście wczoraj Bitwę na Głosy? Mnie normalnie nerwica wzięła, jak słuchałam tych wypowiedzi ekspertów. Myślałam, że zaraz tam pójdę i wszystkim po prostu solidnie wjebię ; DD  Nawet mój tata powiedział, że jakby tak gdzieś spotkał tą Alicję Węgorzewską, to skopałby jej dupę i butów by mu nie było szkoda ; D  Wymiatasz, tato, ja z Tobą!  Wiecie, nie lubię za bardzo Juli, Libera i Beaty Kozidrak, a Gawlińskiego to już w ogóle (weź się gościu ogarnij i obetnij te kłaki!), ale wczoraj to mi było ich normalnie szkoda. Nie rozumiem, jak można tak prosto z mostu komuś powiedzieć, że miał występ do kitu, podziwiam takich ludzi.
Matko, moja rozpiska pod rozdziałem wyszła dłuższa niż sam rozdział! Zastrzelę się x D  Dobra, jeszcze tylko jedna sprawa. Jeszcze dzisiaj dodam nową zakładkę pt. "Spis rozdziałów". Mam świadomość tego, że ktoś, kto wchodzi tutaj po raz pierwszy nie wie o co kaman w moim opowiadaniu. Dlatego, żebyście nie musiały czytać wszystkiego od początku, w tej zakładce napiszę krótko co będzie się działo w danym rozdziale. Mam nadzieję, że tak będzie Wam łatwiej ; )  Teraz to już serio na razie!



 

Obiecany obrazek. Wiem, okropny mi wyszedł, ale nie jestem utalentowana w kierunku graficznym ; D