Obserwatorzy

środa, 31 października 2012

Rozdział 28 "(...)może ja powinnam usunąć ciążę?"

 



Minęło półtora miesiąca, odkąd Emily wróciła do Chicago. Wymioty jej przeszły, nie czuła się już tak fatalnie jak wcześniej. Jednak sumienie nie dawało jej spokoju; kiedy zobaczyła w gazecie artykuł o próbie samobójczej Harry'ego, to zemdlała, a gdy się ocknęła, to długo płakała i nie mogła się uspokoić:
-Widzisz Bridget, ile szkody wyrządziłam?- powtarzała, gdy siostra starała się w jakikolwiek sposób pocieszać.
Dziewczyna nie żałowała, że wyjechała z Londynu. Prędzej czy później i tak by to zrobiła. Po prostu nie wiedziała, że Harry nadal ją kochał; była pewna, że już dawno się mu znudziła. Jednak okazało się co innego, on chciał się dla niej zabić. Boże, przecież mogła załatwić to inaczej, mogła mu po prostu powiedzieć, że nic już do niego czuje i że wyjeżdża. Może wtedy nie zrobiłby takiego głupstwa...
Była 6 rano. Emily gwałtownie zerwała się z łóżka. Śnił jej się koszmar: umarła, leżała w trumnie, a Harry stał nad nią i się śmiał. Próbowała zasnąć, ale oczy same jej się otwierały. Postanowiła wstać i pójść do kuchni, aby się napić. Tak też zrobiła. Nagle spojrzała na swój brzuch. Krzyknęła z przerażenia. Podeszła do szafy. Otworzyła ją. Na lewych drzwiach wisiało duże lustro. Stanęła bokiem i przejrzała się w nim. Gdy spojrzała na swoje odbicie, łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Usiadła z powrotem na łóżku i schowała twarz w dłoniach. Po chwili zerwała się i pobiegła do pokoju Bridget. Pomimo wczesnej pory zaczęła szarpać ją za ramię:
-Bridget, proszę cię, wstawaj!
Siostra Emily z trudem się obudziła. Popatrzyła dookoła jeszcze zaspanym wzrokiem, przetarła oczy i przeciągnęła się:
-Co się stało?- zapytała.- Dlaczego płaczesz?
-To rośnie!- krzyczała przerażona.- Jestem skończona!
-Nie rozumiem, o co ci chodzi.
-Popatrz tylko na mnie.- lamentowała i stanęła bokiem obok łóżka.- Widzisz?! Już po mnie!
Bri uważnie przyjrzała się brzuchowi siostry. Faktycznie, urósł. Może nie tak bardzo, ale trochę się zaokrąglił i był już lekko widoczny. Emily wpadła w histeryczny płacz.  Bridget musiała ją długo uspokajać, żeby rodzice nie usłyszeli hałasów. W końcu dziewczyna doszła do siebie:
-Em, musisz się opanować. Jak będziesz tak płakać, to zaszkodzisz nie tylko sobie, ale i dziecku.
-A ty co zrobiłabyś na moim miejscu? Jestem skończona, nie rozumiesz?! Nie dość, że jestem w ciąży i rodzicie najprawdopodobniej wyrzucą mnie z domu, to jeszcze na dodatek ludzie chcą się przeze mnie zabijać.
-Przesadzasz.- powiedziała brązowooka.- Może cię nie wyrzucą, nie możesz się martwić na zapas.
-To co, będą trzymać wyrodną córkę? Myślisz, że się nade mną zlitują? To byłby chyba koniec świata!
Młodsza panna Gilbert wiedziała, że wciska siostrze kit, w który ona i tak nie wierzyła. Ich rodzice byli przewrażliwieni na punkcie opinii znajomych, czasem nawet za bardzo. Ich mama to znana artystka, malująca obrazy, które znajdowały się w najlepszych muzeach na całym świecie. Tata zaś pracował w sądzie i był bardzo szanowany w społeczeństwie. Ludzie oceniali go jako najlepszego sędzię w całych Stanach Zjednoczonych. Oboje, pomimo młodego wieku, bo mieli niewiele ponad 40 lat, wygłaszali dosyć staroświeckie poglądy. Uważali, że ich córki powinny wyjść za mąż w wieku 25 lat, a zajść w ciąże rok po ślubie. Emily miała zaledwie 18 lat. Zdawała sobie sprawę, że rodzicie znienawidzą ją za to, że urodzi dziecko w tak młodym wieku:
-A może ja powinnam usunąć ciążę?- zasugerowała. Jej siostra się przeraziła:
-Wypluj te słowa, natychmiast! Przecież to dziecko nie jest ci nic winne, ono ma prawo żyć, tak jak każdy inny człowiek.
Em zawstydziła się swoich słów. Bridget miała zupełną rację: nie może odbierać swojemu dziecku prawa do życia.
-Słuchaj, Emi.- odezwała się.- Na razie się nie przejmuj. Brzuch nie jest jeszcze taki duży, łatwo go ukryjemy. Pójdziemy do sklepu i kupimy ci kilka bluzek. Muszą być dłuższe i większe od tych,  które teraz nosisz.
Siostra Bri nieco uspokoiła swoje nerwy. Ważne co dzieje się teraz, a tym co będzie kiedyś, trzeba przejmować się później.
___________________________________________________

Czeeeeść!  Wiem, jesteście zawiedzione rozdziałem, bo nie dość że w cholerę krótki, to jeszcze całkiem go spartoliłam. A niech to, pozostaje mi tylko Was za to przeprosić i podziękować za komentarze i wejścia, których liczba trochę spadła, ale cieszę się, że jest tych kilka osób, które są ze mną, wspierają mnie w mojej "pracy". Dzięki ; )
Jezu, ciągle przeżywam Little Things. Ubóstwiam Eda Sheran'a, normalnie kocham tego gościa. Gdy pierwszy raz usłyszałam tą piękną piosenkę, to oczywiście łzy się ciurkiem lały i nie mogłam wypowiedzieć słowa. Kurde, Harry tak pięknie śpiewał, zresztą wszyscy się świetnie spisali, ale ON najlepiej ; )  Dopiero po usłyszeniu LT uświadomiłam sobie, jak bardzo kocham tych wariatów. "Wcześniej byłam nikim, teraz jestem kimś. Jestem Directionerką. I jestem z tego dumna"- to moje motto od poniedziałku i trzymam się go ; )
Wczoraj byłam w Łańcucie na zamku. Było świetnie ; )  Piękne zabytki, piękne kwiatki w storczykarni, ale i tak najlepsza droga w autobusie. Słuchałam z Gabrysią z mojego telefonu piosenek 1D i coś czuję, że zrobiłam kolejny krok w celu tego, aby Gabi została Directionerką. Chłopaki są u niej na 3 miejscu w jej liście zespołów, po Coldplay i One Republic. Jest dobrze, nie?  Ale najbardziej się cieszę z tego, że zaczęła pisać o 1D opowiadanie! I to dzięki mnie, bo dałam jej swoje do przeczytania. Co prawda powiedziała, że nienawidzi Mary i że ją wepchnie pod tramwaj, ale i tak jestem z siebie dumna ; ) A najlepszy Adrian. "Chodźcie, pokażę wam naszą panią od fizyki!"- darł się na cały autobus i pokazał nam jakąś grubą babę na motorze, a pani pedagog jak się na niego popatrzyła. Ja nie mogę x D  Niezapomniane chwile ; )
No to gudbaj biczys! ; ***



sobota, 27 października 2012

Rozdział 27 "Randka w ciemno"

Louis i Martha, od czasu rozmowy w domu Josh'a Sullivana, mało się do siebie odzywali. Teraz wszyscy siedzieli w kuchni i jedli śniadanie. Brakowało tylko rudowłosej, która wytłumaczyła się brakiem apetytu. Lou grzebał widelcem w talerzu. W końcu wstał od stołu i kierował się do wyjścia:
-Gdzie ty idziesz?- zapytała Megan.- Nic nie zjadłeś!
-Nie jestem głodny.- burknął i wyszedł.
-A jego co znowu ugryzło?- odezwał się Liam.
-Od kilku dni już się tak dziwnie zachowuje.- stwierdził Zayn.- Zresztą, Martha też.
-Oni się chyba oboje pokłócili.- wyjaśnił Harry.- Słyszałem co nieco, jak byliśmy w domu tego Sullivana.
Meg nic nie mówiła. Wiedziała o tym, co zaszło pomiędzy Louisem i Marthą, bo Ruda jeszcze tego samego dnia jej się zwierzyła. Dziewczyna Zayna radziła jej, żeby powiedziała o swoich uczuciach Tomlinsonowi, ale ona upierała się nadal, że tego nie uczyni. I tak już było przez trzecią dobę: Ruda płakała, Louis chodził przybity, a Megan nie miała pojęcia, co z nimi zrobić.
W końcu śniadanie dobiegło końca. Meg została w kuchni, aby zmyć naczynia, zaś reszta przeniosła się do salonu, aby obejrzeć jakiś film na DVD. Po chwili zjawił się Harry:
-Możemy pogadać?- zapytał, opierając się o blat szafki.
-Jasne.- odparła.- Mów, co ci leży na wątrobie.
-Słuchaj, nie uważasz, że Louis jest taki przybity przez Marthę? Bo mi się wydaje, że on jest w niej zakochany.
Dziewczyna przerwała zmywanie i popatrzyła na Styles'a:
-Loczku, powiedziałabym ci o czymś, ale musisz mi przysiąc, że nikomu tego nie wyjawisz. To musi zostać między nami.
-Obiecuję, że nikomu nie powiem.
-A więc słuchaj.- zaczęła.- Mam pewien plan, ale jeśli mi nie pomożesz, to nic z tego nie będzie. Prawda jest taka, że Martha kocha Louisa, ale boi się mu o tym powiedzieć. Uważa, że jest nikim i że on nigdy w życiu nie chciałby być z kimś takim jak ona. Mój plan jest taki: umówimy ich ze sobą na "randkę w ciemno", rozumiesz? Takie spotkanie, tylko że żadne z nich nie będzie wiedziało z kim się spotka. Ale jeśli się nie dowiemy, czy Louis coś czuje do Marthy, to plan da dupy. Twoje zadanie będzie polegało na wypytaniu go o uczucia do Rudej.
-Megan, jesteś genialna!- wykrzyknął Harry, przybił jej piątkę i pobiegł po schodach na górę, do pokoju pzyjaciela.
Tomlinson leżał na łóżku, miał słuchawki w uszach i patrzył w sufit. Nie usłyszał pukanie, więc Styles "włamał" się mu do pokoju. Jednak ledwo zdołał się przecisnąć, bo pod drzwiami znajdowała się sterta ubrań. Harry odsunął je nogą i powiedział:
-Louie, musimy pogadać.
On jednak nic nie słyszał.
-Ściągnij te słuchawki!- wydzierał się i pokazywał gestami. W końcu Louis go usłyszał i spełnił jego prośbę:
-Co się stało?- zapytał.
-Musimy pogadać.- powtórzył i usiadł na łóżku.- Słuchaj, dziwnie się zachowujesz od kilku dni. Jestem twoim przyjacielem, martwię się o ciebie.
-Źle się czuję.- wyjaśnił Lou.- Głowa mnie boli, w kościach mnie łamie i w ogóle cały jestem jakiś do dupy.
-Aha.- odpowiedział Loczek, a po chwili nie wytrzymał i się roześmiał.
-No tak, ja jestem chory i cierpię, a ty się ze mnie jeszcze śmiejesz. O co ci chodzi?
-Bo wcale nie cierpisz z powodu choroby.- roześmiał się znowu.- Kłamiesz, Boo Bear!
-Harold, wiesz że nie lubię, kiedy ktoś mnie tak nazywa!- upomniał go Louie.- Poza tym wcale nie kłamię.
-Łżesz w żywe oczy.
-A skąd niby to możesz wiedzieć?
-Bo rozszerzają ci się nozdrza.- wyjaśnił.- A to znaczy, że kłamiesz.
Louisa zatkało. No tak, wpadł. Przed Harrym nic się nigdy nie ukryje. Tym razem obaj zaczęli się chichotać. Kiedy już się uspokoili, Styles przemówił:
-A ja wiem, na co chorujesz. Twoja dolegliwość nazywa się Martha Stewart. Taka ruda dziewczyna, ma pokój naprzeciwko twojego, może kojarzysz?
Chłopak przytaknął. Nie miał siły mówić.
-Słuchaj, mnie zawsze pomaga, kiedy się komuś wygadam. Jak byłem w szpitalu, to przyszła do mnie Mary i to jej się zwierzyłem, jej powiedziałem o tym, że Emily ode mnie uciekła i dlatego próbowałem popełnić samobójstwo. To dzięki niej pogodziłem się z jej odejściem.
Słowa Harry'ego zachęciły Tomlinsona do wyjawienia całej prawdy. Czuł, że zwariuje, jeśli w końcu komuś tego nie powie.
-Jak komukolwiek to zdradzisz, to cię zabiję!- zagroził.
-Spoko. Nikomu nie powiem.- skłamał Harry. Dobrze, że Louis na niego w tej chwili nie patrzył, bo nozdrza latały mu jak szalone.
-Tak, kocham Marthę. Kocham, odkąd ją po raz pierwszy zobaczyłem wtedy w szpitalu, kiedy kazałeś mi po nią przyjechać. Ale co z tego, kiedy ona mnie nienawidzi!
-Czemu tak uważasz?
-Po prostu to wiem.- wyjaśnił.- Cały czas mnie unika, jakbym był jakiś trędowaty. W ogóle się do mnie nie odzywa. Pytałem ją nawet, czy jej coś złego powiedziałem albo zrobiłem. Ale mówiła, że nie o to chodzi. Więc o co, do cholery?!- wykrzyknął zdenerwowany.- Bo ja już tego nie mogę wytrzymać.
Harry siedział z przyjacielem jeszcze przez godzinę. Pocieszał go i starał się dawać dobre rady. A potem zszedł na dół i zdał relację z ich rozmowy Megan. Tak zawiązała się akcja pod kryptonimem: "Randka w ciemno"...
______________________________________________

Cześć!  Na początek chcę zdrowo opieprzyć moją siostrę (do której od dnia 23 października tego roku się nie przyznaję), która bezczelnie włamała się na mojego bloga!  Ty pizdo, pożałujesz x D  W dodatku dała Martynie jeden zeszyt z moim opowiadaniem i rozdaje moje hasła!  Współczuję sobie i ludziom, którzy mają siostry x D  Jak mi o tym powiedziała, to uciekła do kibla, a ja biegłam za nią i się drę "Ty chamie jeden!!!", a mama stoi i się śmieje x D A potem Iwona jeszcze chciała mi przywalić szczotką od kibla x D I za co ja się pytam?!  Kto ma pomysł, jak mogę się na niej zemścić? x D
Co do rozdziału, to wiem że nie jest jakiś ekstra długi, ale zapowiada przyszłe wydarzenia x D  Pomysł z "rozszerzonym nozdrzami" wzięłam z "Pamiętników Księżniczki". Jak ktoś czytał, to wie, że była tam o tym wzmianka. W sumie, to nie wiem, czy to prawda z tym rozszerzaniem, ale raz to wypróbowałam w szkole na Gabrysi. Powiedziała "Mam zielone włosy" i nos jej się zaczął ruszać x D  Następny rozdział dodam może w sobotę za tydzień, bo w czwartek jadę na groby, a w piątek jest pierwszy piątek, więc nie będę miała czasu dodać ; )  Ewentualnie w środę, bo mi się nie chce iść do szkoły, ale zobaczymy co na to powiedzą rodzice x D  Dzisiejszy rozdział dedykuję endless-smile, bo była pierwsza ; )  Kto chce następny?
JPRDL, uwielbiam wczorajszy dzień ; DD  Przyjechały do mnie Gabrysia i Patrycja i poszłyśmy z Madzią do lasu. Zbierałyśmy liście, bo robimy Zielnik jako Projekt Edukacyjny z biologii. Gabrysia wzięła aparat, robiła zdjęcia drzewom, grzybom, paprociom, ale i tak najwięcej było naszych. Niestety, nie wkleję Wam żadnego, chociaż bardzo bym chciała, ale mój telefon wczoraj znajdował się głównie w rękach Patrycji, więc nie miałam jak x D  Ale jak mi dziewczyny coś prześlą, to tutaj wkleję ; ))  Najlepsze było, jak Gabrysia stała na górce, a my we trzy zeszłyśmy na dół i miałyśmy rzucić liśćmi do góry. Oczywiście, całe rękawiczki miałam czarne, w dodatku musiałyśmy to 500 razy powtarzać. Albo jak tańczyłyśmy z Gabrysią taniec chłopaków z 1D z LWWY i One Thing. Jestem z siebie mega zadowolona, bo Madzię i Gabrysię zaraziłam wczoraj LWWY, cały czas ją śpiewały i nuciły, a Patrycja przesłała sobie na telefon "Na Na Na". Jestem pewna, że do końca roku szkolnego zostaną Directionerkami ; DD
Dobra, kończę, do zobaczenia w sobotę!



 

Awwww, Harry ; DD

wtorek, 23 października 2012

Włam x D




Siema ludzieeeee!. Teraz nie pisze do was Marry, tylko jej kochana, najukochańsza siostrzyczka ( o tak, MOJA,  a nie twoja, Zulciu, ty  NIE FAJNA  kobieto x DD) <333o taak, Madziu, robię ci WŁAM!. hueheuehueheu. x D

chciałabym z tego miejsca pozdrowić Bicz, czyli Martynę, która wczoraj rozwaliła mi piórnik. -,- pamiętaj, masz czas do końca tygodnia, aby mi go odkupić!. x D
pozdrawiam także zulcię, tę nie fajną kobietę, która chce mi odebrać moją Madziunię, pamiętaj, jakby co, to dowiem się gdzie mieszkasz!. Strzeż się, NADCHODZĘ!.

ok, tyle, bo się jeszcze Madzia wkurwi i jej cukier skoczy x D.
siema<3
 o jezuuu, mój najsłodszy, najukochańszy, najseksowniejszy, przez niego mam już
1276121413452 zawał <3.