Obserwatorzy

piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 54 "Nigdy nie pozwolę nikomu, żeby zepsuł to, co nas łączy..."

-O mój Boże, Meg!!!- krzyknęła przerażona Mary. Przyjaciółka wpadła prosto w jej ramiona. Była blada, wyglądała jak trup, praktycznie niczym się od niego nie różniła.
-Martha! Na pomoc!
-Co się stało?!- rudowłosa nadbiegła od strony korytarza. Kiedy zobaczyła zemdloną Megan, przestraszyła się nie na żarty.
-Przenieśmy ją do salonu na sofę.- zakomenderowała. Tak też zrobiły.
-Chyba powinnyśmy zadzwonić po pogotowie.- zasugerowała blondynka.
-Albo do Zayna, chociaż...
-Nigdzie nie dzwońcie.- dziewczyny usłyszały słaby głos Meg.- Już w porządku.
-Boże, ale nas wystraszyłaś!- krzyknęła Mary, trzymając się za serce.
-Przepraszam. Mogłybyście przynieść mi szklankę wody?
Martha pobiegła do kuchni, a po chwili wróciła z butelką i kubkiem.
-Dzięki.- rzekła brązowowłosa i opróżniła do dna zawartość kubka.- Od razu lepiej.
-Na pewno już się dobrze czujesz?
-Fizycznie tak- powiedziała- ale psychicznie, nie! Mam ochotę pójść za tą siksą i ją rozszarpać!
-Megan, spokojnie.- przemówiła łagodnie Mary.
-Co spokojnie?! Co spokojnie?! Jak ja mogę być spokojna po tym, jak ta kretynka naopowiadała tyle głupot?! I ona miała jeszcze czelność tu przychodzić!
-Nie denerwuj się. Już po wszystkim. Ona poszła i nie wróci.
-Wróci, wróci! Tego się możecie spodziewać. Boże, Martha, mam nadzieję, że nie uwierzyłaś w te bzdury o Louisie?
-Nniee...- wyjąkała Ruda i się zamyśliła.
-Mieliście co do niej rację.- przemówiła Mary.- Ty, Louis, Harry, wszyscy! Jest taka bezczelna i wkurzająca.
-O, nie bój się! Jeszcze nie objawiła swojego charakteru w całości. Czuję, że ona coś kombinuje. Przecież nie przychodziła tu chyba po to, żeby naopowiadać głupot o Louisie.
-Może zrobiła to specjalnie?- zasugerowała Black.- Myśli pewnie, że teraz Martha odejdzie od Lou i ona będzie mogła do niego wrócić.
-Jak ona tak może?- zapytała rudowłosa.- Ja jej nie oddam Louisa, przecież go kocham.
-Ona już miała swoją szansę. Nawet kilka razy. A to, że nie umiała jej wykorzystać, to już jej wina. On jej nie wybaczy, za bardzo go upokorzyła.- powiedziała Megan.- Przepraszam was, ale chyba pójdę do siebie się położyć.- po tych słowach wstała i skierowała się w stronę schodów. Zaś Ruda i Mary podążyły do kuchni, aby dokończyć zmywanie naczyń.

***

Dochodziła godzina 20.00. Mary szybko zjadła kolację, wykąpała się i pospieszyła do swojego pokoju. Umówiła się dzisiaj  z Harrym na Skype. Wyciągnęła laptopa z szuflady, zalogowała się i czekała . Po chwili jej oczom ukazał się Liam, bawiący się z jakimś małym bobasem. Blondynka wywnioskowała, że była to dziewczynka, bo miała we włoskach ogromną, białą kokardę w czarne kropki,
-Daddy, co ty tam robisz?- zapytała, nie kryjąc rozbawienia.
-Matko, ale mnie wystraszyłaś!- krzyknął.- Stoję na straży i robię za niańkę.
-Co to za słodki dzidziuś?
-To Lux, córeczka naszej makijażystki.
-Opiekujesz się nią?
-Chwilowo tak. Jej mama, Danielle i reszta dziewczyn z zespołu tanecznego poszły na zakupy. Raczej nie wrócą zbyt prędko.
-Gdzie Harry?
-Zaraz przyjdzie. Musiał iść się umyć, bo Louis dorwał mąkę z kuchni i go osypał.
-Aha.- roześmiała się.- To wesoło tam u was.
-A u was nie?
Jednak Mary nie odpowiedziała, bo w tej chwili do pomieszczenia wszedł Loczek. Na widok swojej dziewczyny na ekranie laptopa, uśmiechnął się promiennie, ukazując swoje słodkie dołeczki.
-Odsuń się, Liam.- odepchnął przyjaciela na bok i zasiadł na jego miejscu.
-Taa, widzę, że nie jesteśmy tu zbyt mile widziani, więc się zmywamy, co nie Lux? To na razie, Mary!- oboje pomachali dziewczynie na pożegnanie i wyszli z pokoju.
-Papa! Pozdrów chłopaków!
-Cześć, kocie.- przywitał się Styles.
-Hej.- uśmiechnęła się.- Słyszałam, że Lou potraktował cię mąką.
-Tak. Nie ma z nim ani chwili spokoju.
-Co u was słychać?- zaciekawiła się.
-Wszystko w porządku. O ósmej wieczorem mamy koncert, a jutro wyjeżdżamy do Los Angeles.
-A gdzie teraz jesteście?
-Jeszcze w Nowym Jorku. Mówię ci, fajnie tu. Hotel full wypas, tylko mam pokój na spółkę z Louisem i Zaynem, no ale to szczegół.- powiedział, a Mary się roześmiała.
-Właśnie widać, że masz pokój z Lou. Co te spodnie robią na szafie?
-Suszą się. Liam go popchnął i wpadł w kałużę.- wyjaśnił.
-Ile macie jeszcze koncertów?
-Dwa w Los Angeles, w Chicago, w Las Vegas. Trzy w Teksasie o w Meksyku. Następnie jedziemy do Kanady i tam po dwa w Ottawie, Toronto, Montrealu i Vancouver. A potem po trzy w Brazylii i w Argentynie. Mówię ci, można zwariować.
-Boże, zwiedzisz pół świata. Jak ja ci zazdroszczę!
-Następnym razem zabiorę cię ze sobą, obiecuję.- rzekł.- Powiedz teraz, co tam u was?
-Yyy... wszystko dobrze.- odparła, starając się ukryć zakłopotanie.
-Ej, coś mi tutaj kłamiesz.- Harry nie dał się oszukać.- Co się stało?
-Dobra, powiem ci, ale błagam, nie mów o tym nikomu, zwłaszcza Louisowi.
-Okey.- obiecał Loczek. Blondynka zaczęła opowiadać:
-Była tu dzisiaj Eleanor...
-Że co?!- przerwał jej zaskoczony.- Żartujesz?!
-Nie, naprawdę.- zapewniła.
-Po co przyszła?- pytał nadal.
-Mówiła, że ma coś ważnego do powiedzenia Marthcie. Ale wcześniej podobno chciała widzieć się z Louisem.
-O czym gadała?
-Same głupoty. Głównie o nim, że jest oszustem, że zdradzał ją na prawo i lewo i że Rudą też to spotka. O Zaynie też coś pieprzyła, że nie jest taki święty, na jakiego wygląda. A najgorsze jest to, że domyśliła się, że Megan jest w ciąży.
-Matko, co za kretynka! Ona w ogóle nie ma wstydu. A co na to Martha i Meg?
-Martha cały dzień była smutna, a Megan tak się wkurzyła, że zemdlała. Tylko proszę, nie mów o tym ani Louisowi, ani Zaynowi, bo będą chcieli wracać do Londynu, a wtedy Paul jeszcze bardziej nas znienawidzi.
-Obiecuję, że nie pisnę nawet słówkiem.- rzekł, podnosząc do góry dwa palce. Po chwili odezwał się:
-Mary, nie przejmuj się Paulem. To stary osioł. Myli, że ja i chłopaki nie mamy uczuć i nie możemy się zakochiwać, ale to nie prawda. Niech sobie mówi, co chce, nie martw się tym. A jeśli powie o tobie coś okropnego, to pożałuje.
-Harry, czuję, ze on będzie chciał zepsuć nasz związek. Wiem, że jestem zwykłą przybłędą i...
-Nie mów tak. Jesteś wspaniała, jedyna w swoim rodzaju i za to cię kocham. Nigdy nie pozwolę nikomu, żeby zepsuł to, co nas łączy. Słuchaj, muszę już kończyć. Za kilka godzin mamy koncert, więc trzeba się przygotować. Odezwę się jutro. To do widzenia, a właściwie dobranoc, bo w Londynie już późno. Kocham cię i bardzo mi cię tutaj brakuje.- wyznał, a jego zielone oczy w jednej chwili stały się smutne.
-Też cię kocham. Trzymam za ciebie kciuki. Papa!- puściła mu całusa w powietrzu, a po chwili ekran stał się czarny.
Mary z westchnieniem zamknęła laptopa, odłożyła go z powrotem do szuflady i sięgnęła do szafki nocnej, na której stało zdjęcie Harry'ego. Długo się w nie wpatrywała; tęskniła za Loczkiem, a przecież w trasie był dopiero niecały tydzień. W końcu pocałowała fotografię i zasnęła, przyciskając ją do piersi.
__________________________

No cześć miśki! Jest rozdział 54, mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Następny w niedzielę (24.02). Przygotujcie się, bo będzie Emily! Nie zabraknie też Bridget xD
Dobra, nie napiszę więcej. Albo nie, muszę napisać! Tam gdzie Harry wymienia koncerty oczywiście nie wierzcie na słowo xD Nie wiem, po ile grają w danym mieście, kraju, więc wszystko zmyśliłam. Oczywiście, nie obeszło się bez pomocy atlasu xD
Spadam zrobić porządek z tym blogiem ;)
Na drugim powinna się dzisiaj pojawić notka wyjaśniająca.
Czy Wy też jaracie się tak strasznie One Way Or Another?! 





Na razie tyle ściągnęłam xD

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 53 "Czuję, że zbliżają się kłopoty..."

Przez kilka następnych dni w domu One Direction panowała smutna atmosfera. Dziewczyny nie mogły przyzwyczaić się do nieobecności chłopaków, było bez nich nudno i spokojnie, zdecydowanie za bardzo spokojnie. Śniadania, obiady i kolacje mijały w ciszy, bo Megan, Martha i Mary pogrążały się w myślach i tęsknocie za swoimi ukochanymi.
-Kurczę, pusto tu bez nich.- stwierdziła pewnego pochmurnego i deszczowego dnia Ruda, zajadając się owsianką.
-I tak będzie przez dwa miesiące! Matko, ja tego nie wytrzymam!- krzyknęła płaczliwie Mary.
-Musicie się zacząć przyzwyczajać.- powiedziała Meg.- Oni często będą tak wyjeżdżać. Dwa miesiące to pestka, kiedyś byli w trasie przez prawie pół roku. Zayn chciał mnie zabrać ze sobą, ale tak jak tym razem. Paul mu zabronił.
-Nie wydaje wam się, że ten ich menadżer nas nie lubi?- zapytała blondynka.
-Właśnie, wczoraj tak dziwnie się zachowywał.- wtrąciła się Martha.
-Powiem otwarcie: dobrze się wam wydaje.- rzekła Megan.- On nas wręcz nienawidzi.
-Ale dlaczego? Przecież nawet nas nie zna. Przecież to nienormalne.
-Paul jest po prostu materialistą, dla niego liczą się tylko pieniądze. Wiecie ile on zgarnia kasy za to, że się "opiekuje" chłopakami? Bardzo dużo.
-Ale co to ma do rzeczy?
-A żebyś wiedziała, że ma.- powiedziała Meg.- On po prostu bo się, że dla chłopaków staniemy się ważniejsze niż muzyka i wtedy skończą się jego dochody. Więc radzę wam się przygotować, bo Paul zrobi wszystko, żeby was odsunąć od Harry'ego i Louisa. Uwierzcie mi, sama przez to przechodziłam. Kiedy zaczęłam chodzić z Zaynem, to knuł ciągle, co zrobić, żebyśmy się rozstali. On ma córkę i próbował wcisnąć ją Zayn'owi na siłę.
-A co on na to?
-Przecież wiecie jaki jest. Na początku się nie opierał, ale potem się opamiętał. Powiedział Paulowi, żeby na niego nie nasyłał innych dziewczyn, bo i tak ze mnie nie zrezygnuje.
-Ale Harry przecież też miał dziewczynę.- odezwała się Martha.- Ją również nękał?
-Nie. Emily miała sławnych rodziców. Jej matka to malarka, a ojciec jest najsławniejszym sędzią w całych Stanach. Paul czepia się tylko tych dziewczyn, które nic nie znaczą w tym całym show biznesie. Ja jestem córką pijaka, ty wychowałaś się w Domu Dziecka, a twoi rodzice zginęli w wypadku. Żadna z nas nie jest gwiazdą, a jednak zwrócili na nas uwagę chłopaki z One Direction, więc Paul będzie się starał nas od nich odsunąć.
-Ten świat jest nienormalny.- powiedziała Mary, patrząc się w przestrzeń za oknem.- Harry, Louis, Liam, Zayn i Niall też byli kiedyś zwykłymi ludźmi, ale to nie znaczy, że tych którzy nie są sławni i ważni trzeba odsuwać na bok i traktować jak najgorsze szmaty.
-Tak widocznie musi być i niestety tego nie zmienimy.- westchnęła Martha.
-Dobra, dosyć tego użalania się nad złem całego świata.- odezwała się Megan, zbierając miski ze stołu.
-Co ty robisz?- zapytała Mary.
-Jak to co? Będę zmywać naczynia.
-O nie, nie! Ja i Martha obiecałyśmy Zayn'owi, że nie będziesz się przemęczać. Ja to zrobię.
-Stanie nad zlewem i ruszanie rękami to według ciebie "przemęczanie się" ?
-Dokładnie tak.- uśmiechnęła się Black, a jej rudowłosa przyjaciółka zaczęła wypychać Megan z kuchni.
-Idź lepiej na górę, weź prysznic i ubierz się.- poleciła.- Pojedziemy na zakupy.
Zrezygnowana dziewczyna posłuchała Rudej. Martha też miała zamiar pójść do łazienki, ale nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyła je. Stała za nimi dziewczyna o brązowych oczach i długich włosach tego samego koloru. Zmierzyła Stewart od stóp do głów, a po chwili zapytała:
-Louis jest w domu?
-Nie.- zaprzeczyła.
-A kiedy będzie?
-Wyjechał do Nowego Jorku, wróci za dwa miesiące.
-Ach tak.- zrobiła zasmuconą minę.- No trudno. Przyjdę innym razem.- i już zbierała się do wyjścia, ale nagle z powrotem się odwróciła i znowu zmierzyła Rudą badawczym wzrokiem.
-Czy ty jesteś Martha Stewart, jego dziewczyna?
-Zgadza się.- potwierdziła.
-Boże, to dobrze, że cię spotykam! To jest naprawdę ostatni moment, żeby cię uratować!
-Przepraszam, ale nie rozu...
-Zaraz wszystko zrozumiesz.- zapewniła i bez pozwolenia wparowała do środka, kierując się do kuchni. Martha zamknęła drzwi i podążyła za nią. Twarz tej dziewczyny wydawała jej się znajoma, ale w tej chwili nie mogła sobie przypomnieć, skąd ją zna.
Tymczasem brązowowłosa wmaszerowała do kuchni i zaczęła się uważnie rozglądać dookoła.
-Nic się tutaj nie zmieniło.- stwierdziła.
Mary, która zmywała naczynia, słysząc obcy, piskliwy głos, odwróciła się i spojrzała na przybyłego gościa.
-O, zatrudniliście sprzątaczkę!- wykrzyknęła nieznajoma na widok blondynki. Ona się oburzyła; może jest sierotą i przybłędą, ale nikt nie będzie jej uważał za sprzątaczkę! W końcu każdy, nawet ona ma swoją godność!
-Przepraszam, ale ja nie jestem żadną sprzątaczką. Jestem Mary Black.- powiedziała i wlepiła wzrok w brązowe tęczówki tamtej.- A ty to niby kim jesteś?
-Mary Black, jak miło cię poznać!- wykrzyknęła dziewczyna i się roześmiała.- Jestem Eleanor Calder.
Blondynka i Martha popatrzyły na siebie z przerażeniem. Dużo dowiedziały się o niej od chłopaków i Megan i nie były to rzeczy pozytywnie o niej świadczące. Ta niespodziewana wizyta z pewnością nie zapowiadała niczego dobrego.
-No, to teraz, jak się już poznałyśmy, bądź tak miła i wyjdź.- rozkazała El.- Mam do pogadania z twoją koleżanką.
Mary nie dyskutowała, wyszła posłusznie, ale nie zamierzała spoczywać na laurach. Usiadła na schodach i uważnie nasłuchiwała. W tym momencie pojawiła się Megan, wykąpana i przygotowana do drogi. Na widok przyjaciółki, która przyciskała ucho do ściany, zdumiała się.
-Mary, co ty wyprawiasz?- zapytała.
-Cicho, nie tak głośno!- wyszeptała, przykładając palec do ust.
-Co się dzieje?- zadała pytanie Meg, z tym, że już o pół tonu niżej.
-Eleanor przyszła.
-Co?!- dziewczyna Zayna nie kryła oburzenia.
-No, przecież mówię.
-Kto ją tu wpuścił, na miłość boską?! Błagam, tylko nie mów, że to ty, bo rzucę w ciebie czymś ciężkim.
-Nie. Martha ją wpuściła.
-Czuję, że zbliżają się kłopoty.
-Jakbyś mogła się zamknąć, bo Ruda coś mówi.- poprosiła Mary.
-No, to o czym tak chciałaś pogadać.- usłyszały głos Marthy.
-O czymś bardzo ważnym.- oświadczyła grobowym głosem Eleanor.- Zależy od tego twoje dobro.
-Od kiedy ty martwisz się o czyjeś dobro?- zadrwiła.
-Hmm... Widzę, że Louis zdążył ci już o mnie opowiedzieć.
-Co nieco wspominał.- mruknęła rudowłosa.
-W takim razie teraz ja ci o nim opowiem.- powiedziała i chytrze się uśmiechnęła.
-Nie musisz. Lou to mój chłopak. Wiem o nim wszystko.
-Martha, jesteś żałosna.- tym razem Eleanor bezczelnie się roześmiała.- Tak naprawdę nic o nim nie wiesz.
-To w takim razie mnie oświeć.
-Proszę bardzo. Louis to oszust i manipulator. Mnie też kiedyś mówił, że kocha i nigdy nie zostawi. Ja głupia mu uwierzyłam. A on zdradzał mnie na prawo i lewo. Zobaczysz, z tobą będzie tak samo. Wiesz, ile w Nowym Jorku jest ładnych dziewczyn? Całe mnóstwo! Zaraz sobie jakąś znajdzie i cię zostawi. Najwyższy czas, żebyś od niego odeszła. Oszczędź sobie cierpienia.
-Skąd mam wiedzieć, że ty mnie nie okłamujesz?- zapytała Ruda podejrzliwie.
-Zaufaj mi. Ja ci daję tylko rady...
-Tylko czy dobre?- odezwała się Meg, stając w drzwiach kuchni.- Znam cię na tyle długo, że nie przypominam sobie, żebyś komuś dobrze radziła.
-Proszę, proszę.- Eleanor uśmiechnęła się bezczelnie.- Megan Austin we własnej osobie. Nic się nie zmieniłaś. Jesteś tak samo wredna, jak kiedyś.
-A ty tak samo bezczelna.- odgryzła się, krzyżując ręce na piersi.- Dobrze ci radzę, wyjdź z tego domu czym prędzej, bo moja cierpliwość powoli się kończy.
-Naprawdę? A moja wręcz przeciwnie. Chętnie tu jeszcze posiedzę i poopowiadam różne ciekawe historyjki o Louisie, o tobie.
-Dosyć już nakłamałaś, wystarczy.- przemówiła Mary.- Jeśli myślisz, że on do ciebie wróci, to jesteś w dużym błędzie.
-Najlepiej jest odwrócić kota ogonem, prawda Eleanor?- zapytała Megan.- Mówisz, że to Louis cię zdradzał, ale to ty pakowałaś się do łóżka każdemu, jak jakaś dziwka. To Lou cierpiał, bo go upokarzałaś i nie umiał się od ciebie uwolnić.
-Meg, nie oszukujmy się. Zayn też nie jest taki święty, na jakiego wygląda. No, powiedz otwarcie, z iloma cię zdradził?- El też nie dawała za wygraną. Na twarzy jej rywalki pojawił się wyraz gniewu.
-Wynoś się!- krzyknęła.- Nie przychodź tu więcej, bo będziesz miała przechlapane!
-Nie denerwuj się.- powiedziała łagodnie Mary.- W twoim stanie to niebezpiecznie.
Eleanor uniosła brew, a jej usta wykrzywiły się w chytrym uśmiechu. Domyśliła się, co to znaczy.
-Same widzicie, że Zayn Malik to łajdak. Zrobił dziecko waszej przyjaciółce.
-Zamknij się!- rzuciła przez zęby Meg.- Nie masz prawa tak o nim mówić. Sama jesteś kretynką!
-Eleanor, wyjdź.- rozkazała Martha i skierowała się na korytarz, do drzwi, aby je otworzyć i wyprosić gościa.
-Zobaczycie, wszystkie się jeszcze doigracie!- krzyknęła i wybiegła z domu. Megan zaś osunęła się na ziemię bez przytomności...
____________________________

No cześć! ;* Wiem, rozdział miał być wczoraj, ale nie zdążyłam napisać, bo była akcja dla Eda Sheerana z okazji jego urodzin i chciałam pomóc : ) I tak przekroczyłam limit tweetów, ale to tak na marginesie xD Rozdział jest więc dzisiaj i mam nadzieję, że wam się spodoba.
Jak zauważyłyście, do obsady dołączyła tymczasowo Eleanor. Tutaj będzie ona czarnym charakterem, ale żeby nie było, tak naprawdę to ja nic do niej nie mam, została tu taka wredna na potrzeby opowiadania xD Co do wspomnianej córki Paula, nie wiem, czy takowa istnieje. Wiem, że Paul ma jakieś dzieci, ale podejrzewam, że takie mniejsze. Załóżmy, że była tam jakaś starsza xD
Dobra, teraz informacje ogólne. Następny rozdział mogę dodać w czwartek albo piątek, jeszcze nie wiem. Na drugim blogu rozdział jest już zaczęty, powinien być jutro. Dla tych, którzy już nie mogą doczekać się Emily w rozdziałach: pojawi się już niedługo, zdaje się, że w 55, 56 i 57 rozdziale, więc nie martwcie się, nie zapomniałam o niej : ) W tym tygodniu postaram się porządnie wziąć za tego bloga, nie będę zmieniać szablonu, bo mi się bardzo podoba, ale chciałam usunąć kilka zakładek, w końcu odpowiedzieć na te wszystkie nominacje, które dostałam i ogólnie trochę tu posprzątać xD
Czy Wy też nie możecie doczekać się teledysku do One Way Or Another? *.*



Nie ja robiłam, jakby co xD

czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 52 "(...)chcę, żebyś miał coś, co mogłoby ci o mnie przypomnieć, kiedy będziesz tam..."

Harry obudził się pod wpływem mocnych wstrząsów, jeśli tak można określić to, że Louis skakał po nim i Mary jak oszalały.
-Wstawajcie!- wrzeszczał.- Już szósta!
-I co z tego?- wymamrotał jeszcze nieprzytomny Styles.
-O wpół do dziesiątej mamy samolot do Nowego Jorku.
Loczek gwałtownie zerwał się z łóżka, bo dopiero teraz przypomniał sobie, że to właśnie dzisiaj wylatuje z chłopakami i Danielle w trasę. Rzucił się w stronę wielkiej szafy, wyciągnął z niej ogromną walizkę i zaczął pakować do niej swoje ubrania. Mary, po przeciągnięciu się i rozcieraniu swoich zaspanych oczu, podeszła do chłopaka, aby mu pomóc.
-Kocie, po co ci to?- zapytała, unosząc do góry swoją starą, rozciągniętą, czarną koszulkę do spania z napisem "Sexy Girl".
-Będę w niej spał.- oświadczył, jakby nie było w tym nic dziwnego.
-To się nawet do wycierania podłogi nie nadaje. Poza tym, ty nie jesteś "Sexy Girl".
-Ale jestem "Sexy Boy". Śmiesz w to wątpić?!- Harry zrobił oburzoną minę.
-Oczywiście, że nie.- uśmiechnęła się zawadiacko i dała mu soczystego buziaka.
Godzinę później Styles był już spakowany; jego walizka na kółkach ledwo się domknęła. Następnie on i Mary zeszli na dół, do kuchni, gdzie znajdowała się już reszta domowników. Martha zrobiła na śniadanie parówki z serem. Wszyscy siedzieli przy sole, zaś Malik, który nie lubił wcześnie wstawać, oparł głowę na rękach, a spod jego nosa wydobywało się ciche chrapanie.
-Zayn, wstawaj!- szturchnęła go Megan.
-Co, co?!- zerwał się.- A tak, no już, już, no, no, no wstaję...- bełkotał.
-Całe życie prześpisz. Tylko swojego ślubu przez to nie przegap.- odezwał się Louis. Malik od razu się ocknął:
-Tomlinson, morda cię swędzi?- warknął.
Chłopaki od kilku dni dokuczali mu, że skoro zostanie ojcem, to powinien się szybko ożenić. Denerwowało go to, bo w końcu miał dopiero 19 lat, więc był za młody na ślub, nie wspominając już o dziecku.
-Żeby ciebie zaraz nie zaswędziała.- odgryzł się Louis.
-Zamknijcie się i jedzcie, bo wam wystygnie.- skarciła ich Martha.
-Matko, jakie to dobre!- wykrzyknął Niall, zajadając ze smakiem parówki.
Po śniadaniu chłopcy z zespołu One Direction zaczęli powoli przygotowywać się do drogi. Każdy poszedł do swojej łazienki, aby wziąć prysznic, ułożyć włosy i się ubrać. Dziewczyny zaś usiadły w salonie i oglądały jakiś serial w telewizji.
Pierwsi zjawili się Liam i Niall. Payne ubrał się w dżinsowe rurki, biały T-Shirt i pomarańczową koszulę w kratkę, a blondyn w niebieskie rurki, niebieską bluzę z kapturem i żółtą koszulkę.
-A gdzie reszta?- zapytała Martha.
-Jeszcze siedzą w łazienkach.- wyjaśnił Li i wyłożył się na sofie obok Danielle.
-Gdzie macie pierwszy koncert?
-W Nowym Jorku, jutro.- odezwał się Niall, który próbował podebrać Mary miskę z chipsami.
Nagle do pomieszczenia wpadli ścigający się Harry i Louis. Loczek był ubrany w kremowe spodnie i czerwono-niebieską koszulę w kratkę. Tomlinson zaś założył czerwone rurki i biały T-Shirt w czarne poziome paski. Chwycił poduszkę i rzucił nią w Styles'a.
-Idioto, gdzie schowałeś moją walizkę?!- wrzeszczał jak opętany.
-Nie schowałem jej!
-To gdzie jest?
-Tam, gdzie ją wcześniej zostawiłeś!
-Tam jej nie ma!- krzyknął.
-Może krasnoludki ją porwały, bo nie chcą żebyś wyjechał?- zasugerował Harry.
-Albo pewien podstępny osobnik w kręconych włosach...
-Nie mam pojęcia, o kim mówisz.
Nagle na dół zszedł ubrany w jasne rurki, niebieski T-Shirt i szarą koszulę Zayn.
-Louis, do cholry!- zawrzeszczał.- Ja wiem, że jesteś bałaganiarzem, ale czy naprawdę musiałeś zostawić swoją walizkę pod drzwiami do MOJEJ łazienki?! Prawie się na niej zabiłem.
-No i znalazła się twoja zguba.- powiedział Harry.
-Przepraszam, przyjacielu, jestem stary sklerotyk.- Lou poklepał go po ramieniu i pobiegł po swój bagaż.
Dziewczyny też skierowały się na górę, aby się przebrać i odświeżyć, bo miały zamiar pojechać z chłopakami na lotnisko. Tymczasem pod dom One Direction zajechał mały, biały busik. Wysiadł z niego mężczyzna w średnim wieku, ubrany w białą koszulę i czarne spodnie i w czarnych okularach na nosie. Podszedł do drzwi i zadzwonił dzwonkiem. Otworzył mu je Tomlinson, który właśnie zniósł na dół swoją walizkę.
-O, cześć Paul!- krzyknął na widok menadżera.- Wchodź.
-Jesteście już gotowi?- zapytał mężczyzna. Louis potwierdził ruchem głowy.
-Czekamy tylko na dziewczyny.
-Jakie dziewczyny?
-No, na Marthę, Megan, Mary i Danielle. Zaraz tu przyjdą.
-Nie wiedziałem, że te trzy pierwsze też z nami jadą.- powiedział Paul, ściągając okulary i bacznie spoglądając na najstarszego członka zespołu. W jego głosie słychać było niezadowolenie.
-Tylko na lotnisko, żeby się z nami pożegnać.- wtrącił się Harry.- Czy jest z tym jakiś problem?
-Owszem. Po pierwsze: nawet nie zapytaliście mnie o zdanie. A po drugie: nie pomyśleliście nawet o tym, że mój bus nie pomieści całego miasta.
-Jakiego całego miasta?!- oburzył się Niall.- Przecież to tylko trzy dziewczyny.
-Kiedy mówię, że nie ma miejsca, to nie ma!- ogłosił stanowczo Paul.
W tej chwili na dół zeszła Mary, a kilka sekund po niej przybyła reszta. Widząc gościa, przywitała się i wyciągnęła w jego stronę rękę. Mężczyzna jednak jej nie uścisnął, bąknął tylko w odpowiedzi coś niezrozumiałego i spojrzał na nią z pogardą.
-No, co tak stoicie jak te słupy?!- krzyknął.- Ruszcie dupy, trzeba się zbierać. Czekam na was w samochodzie, chłopcy.
-Słyszeliście i widzieliście to?!- zdenerwował się Harry, kiedy Paul zatrzasnął za sobą drzwi na dwór.- On się normalnie prosi, żeby dostać.
-Spokojnie, tylko spokojnie.- odezwał się Lou.- Jeszcze będzie chciał, żebyś coś dla niego zrobił. A wtedy ty mu powiesz "fuck you, Paul".
-Wcale nie jest mi do śmiechu.- fuknął Styles, piorunując wzrokiem Louisa.- Ten debil potraktował Mary jak jakąś trędowatą, której nie można dotknąć.
-Przestań, Harry.- chłopak usłyszał głos swojej dziewczyny.- Ludzie gorzej mnie traktowali.
-Ale ja nie pozwolę, żeby on zachowywał się wobec ciebie tak bezczelnie. Przysięgam, że następnym razem mu przywalę i...
-Dobra, chodźmy już, bo będziecie mieć przechlapane.- wtrąciła się Megan i już zbierała się do wyjścia, ale Zayn złapał ją za rękę.
-Poczekaj, nie jedziecie z nami.
-Jak to?- zdziwiła się.
-Paul nie zgodził się, żebyście z nami jechały.- oświadczył Mulat, lecz widząc smutne miny dziewczyn, szybko dodał:
-Ale nie martwcie się. Meg, weź klucze do mojego auta i zabierzesz Marthę i Mary na lotnisko.
-A co na to wasz menadżer?- zapytała Ruda.
-Niech się pieprzy!- krzyknął Louis, obejmując ją w pasie.- Nikt mi nie zabroni pożegnać się z moją dziewczyną.
Chwilę później dom One Direction opustoszał. Chłopcy i Danielle pojechali busem Paula, zaś reszta dziewczyn zabrała się samochodem Zayna. W czasie jazdy pierwszy pojazd zrobił sobie postój, bo Niall musiał kupić sobie "coś na drogę", żeby nie umrzeć z głodu podczas lotu, który trwał jakieś 6 godzin. W końcu dotarli na miejsce.
-Daję wam 5 minut.- powiedział menadżer, wyciągając z bagażnika swoją walizkę, a następnie poszedł z nią do samolotu, która stał już na lotnisku. Chłopaki nie tracili czasu, od razu zaczęli się z wszystkimi żegnać. Mary przytuliła Louisa, Nialla, Liama, Zayna i Danielle. Każdemu z nich życzyła dobrej zabawy i bezpiecznej podróży. Na koniec podeszła do Harrry'ego. On ujął jej dłonie w swoje ręce i spojrzał w jej piękne, błękitne oczy. Patrzyli tak na siebie przez chwilę.
-Mówiłem ci już, że jesteś śliczna?- zapytał, uśmiechając się.
-Wiele razy.- odrzekła i przytuliła się do niego mocno.- Kocham cię, Harry.
-Ja ciebie też.- wyznał i pocałował ją w czoło. Mary ujęła twarz Loczka i musnęła jego wargi. Chłopak odwzajemnił pocałunek. Najchętniej nigdy by się z nią nie rozstawał, nie wypuszczał z objęć. Jednak musiał, gdyż Paul zaczął ich popędzać.
-Chłopcy!- wrzeszczał, wychodząc z samolotu.- Chodźcie już! Zaraz wylatujemy!
-Chyba muszę iść.- rzekł smutno Harry. Dziewczyna pogłaskała go po policzku.
-Uważaj na siebie.
-Przysięgam, że następnym razem zabiorę cię ze sobą. Zadzwonię, jak tylko wylądujemy.
Styles jeszcze raz pocałował i przytulił blondynkę, a następnie wziął do ręki swoją walizkę na kółkach i wraz z resztą przyjaciół skierował się do latającego pojazdu. Po schodkach wchodził jako ostatni i drzwi już miały się za nim zamknąć, ale nagle usłyszał znajomy głos.
-Harry!- Mary biegła w jego stronę. Loczek pognał z powrotem na dół.
-Coś się stało?- zapytał. Dziewczyna zaczęła dyszeć ze zmęczenia.
-Chciałam ci coś dać.- wysapała i zdjęła z szyi swój wisiorek. Należał on do jej matki, a teraz ona go nosiła.
-Ja nie mogę go wziąć, przecież to twoja pamiątka po mamie.
-Ale chcę, żebyś miał coś, co mogłoby ci o mnie przypomnieć, kiedy będziesz tam.
-Dziękuję.- uśmiechnął się Styles, pocałował Mary lekko w usta i skierował się do samolotu.
Pilot odpalił silnik i po chwili maszyna ruszyła. Najpierw przez kilka minut jechała po pasie startowym, a następnie uleciała w powietrze. Martha i Megan podeszły do blondynki. Obie miały podkrążone oczy.
-Chodź, Mary.- rzekła rudowłosa.- Jedziemy do domu.
I wszystkie trzy, trzymając się za ręce podążyły w stronę samochodu Zayna.
__________________________________

Cześć! Przepraszam, że rozdział tak późno, bo miał być we wtorek. Niestety, nie miałam czasu, więc dlatego jest dzisiaj. Mam nadzieję, że Wam się spodoba : )
Dziękuję za wszystkie komentarze i za nominacje do Liebster Award i za tą drugą nagrodę. W wolnym czasie, czyli np. jutro postaram się na wszystko odpowiedzieć : )
Następny rozdział w niedzielę : ) Papa! ; * <3


Hahahaha xD
 


niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 51 "(...)będę za tobą cholernie tęsknić..."

Megan leżała w szpitalu prawie przez tydzień. Wypisała się jednak na własne życzenie, ponieważ chciała uczestniczyć w imprezie wydawanej na pożegnanie chłopaków, którzy nazajutrz mieli wylot do Stanów Zjednoczonych. Przyjaciele powitali ją ciepło i bez pretensji, w przeciwieństwie do Zayna, któremu dosyć porządnie się oberwało, przed jej powrotem. Wszyscy długo zastanawiali się, jaka ma być impreza i w końcu zdecydowano się na ognisko w ogrodzie. Mieli być obecni ludzie z domu One Direction, no i oczywiście Danielle. Wszystko w zasadzie było już gotowe; chłopcy ustawili stolik i ławki, a dziewczyny przygotowywały jedzenie. Zbliżała się godzina 18.00. Harry i Louis rozpalali ognisko, a Liam, Zayn i Niall znosili szklanki, soki, alkohol, popcorn, chipsy, pizzę i przede wszystkim kiełbaski do smażenia. Godzinę później towarzystwo siedziało już przy żrącym ogniu i każdy trzymał w ręku kijek z nabitą na niego kiełbasą.
-I pomyśleć, że jutro będziemy w Nowym Jorku.- odezwał się Malik.
-Wiecie, mieliśmy już dłuższe trasy od tej, którą dopiero rozpoczniemy, ale nigdy jeszcze nie będę tak tęsknił za tym domem, jak teraz.- powiedział Harry.- Rok temu nie przypuszczałem, że spotka mnie takie coś. Myślałem, że żyję, miałem wspaniałych przyjaciół, miałem Emily. Ale życie zaczęło się dla mnie dopiero wtedy, kiedy poznałem ciebie, Mary.- tutaj popatrzył na siedzącą obok blondynkę.
-Jak wy się w ogóle poznaliście?- zapytała ciekawie Danielle.
-W szpitalu.- wyjaśniła Black.- Przyszłam do Harry'ego, żeby z nim pogadać, bo był cały czas bardzo smutny i przygnębiony. Zaprzyjaźniliśmy się. Potem mnie uratował od śmierci, kiedy pobił mnie mężczyzna, u którego z Marthą mieszkałyśmy. No i teraz jestem tutaj.
Później chłopcy wrócili do czasów z X-factor. Opowiadali bardzo zabawne historie, które się wtedy wydarzyły. Louis'owi buzia się nie zamykała; cały czas upokarzał przyjaciół przy dziewczynach. Pamiętał najwięcej z tamtego okresu.
-A wiecie, że Harry'ego raz podglądała w garderobie Cheryl Cole?- zapytał, kątem oka spoglądając na Styles'a. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Nie podglądała, tylko weszła przypadkiem.- sprostował, rzucając w niego garścią popcornu.
-Harry, nie oszukujmy się.- powiedział Zayn.- Jej garderoba była daleko od twojej, więc to nie mógł być przypadek. Może chciała zobaczyć twoje sexy ciałko.
-Ej, wara od mojego chłopaka!- krzyknęła Mary.- Malik, chyba trochę za późno na zmianę orientacji.
-Jakbym chciał coś zmienić, to już dawno bym to zrobił.- rzekł, obejmując ramieniem siedzącą obok Megan.
Po chwili zapytał:
-Chłopaki, pamiętacie te wypacykowane lale, które wygrały rok temu w X-factor?
-Little Mix!- krzyknął Liam.
-One wcale nie są takie złe- stwierdził Harry, popijając łyk soku.
-Teraz "wypacykowane lale", a wcześniej kręciłeś się koło tej blondie, no, jak ona miała na imię?- wypominał Mulatowi, Payne.
-Perrie Edwards.- wtrącił się Niall.- To miała być miłość twojego życia.
-Weź przestań. To się szybciej skończyło niż zaczęło. Nie wiem, co ja w ogóle w niej widziałem.
-A dlaczego się rozstaliście?- zapytała Martha. Zayn się roześmiał:
-Przez nią.- wskazał na Megan.- Przyszła na nasz koncert i zaczęła rządzić moim sercem. Chociaż była uparta i nie chciała się ze mną na początku umawiać. Wyciskałem z siebie siódme poty, żeby ją przekonać. No i w końcu się udało.
Gadali jeszcze przez godzinę. Później Louis zaproponował, żeby zagrali w pokera, oczywiście na pieniądze. Każdy przyniósł wszystko, co tylko miał w portfelu. Rozłożyli wielki koc, siedli na nim, a Harry rozdawał karty.
-Lou, ile ci wymienić?- zapytał.
-Dwie proszę.- odparł. Loczek spełnił jego żądanie, a następnie "obsłużył" jeszcze pozostałych graczy. Potem zaczęły się stawki. Tomlinson od razu poszedł na całość i grał całą swoją forsą.
-Ostro jedziesz, misiu.- powiedziała Martha, mierzwiąc mu ręką włosy.
-Kochanie, bez ryzyka nie ma zabawy.
-No to pokaż te karty.- rozkazał Zayn.- Zobaczymy, czy takie dobre.
-No zobaczymy.- zaśmiał się Louis i wyłożył je na koc. Większości opadły szczęki, bo miał małego pokera, a był to prawie najwyższy układ kart.
-Kurwa mać i gówno będzie, a nie IPod!- wkurzył się Malik, rzucając swoimi kartami, które zawierały niestety tylko streeta. Lou już powoli zabierał się do zgarniania wszystkich pieniędzy, ale nagle odezwała się Danielle:
-Kochany, nie tak prędko.- uśmiechnęła się cwaniacko, a następnie pokazała wszystkim swój układ, a był to duży poker. Każdy zaczął się śmiać, oprócz Tomlinsona.
-Ludzie! Zlitujcie się!- żachnął się.- Ja mam wydatki!
-Trzeba było nie dawać wszystkiego.- wzruszył ramionami Harry.- A teraz masz babo placek.
Grali do godziny 22.00 Wszystkich z kasy obskubała Danielle. Później Liam wpadł na pomysł ze zrobieniem karaoke. On, Niall i Louis poszli do domu, a wrócili ze sprzętem: pierwsi dwaj z gitarami, a ostatni ze składanymi klawiszami. Cała zabawa polegała na tym, że jedna osoba kręciła butelką, a ten, na kogo wskazała miał wylosować jakąś piosenkę, którą musiał zaśpiewać. Butelka została wprawiona w tuch. Wypadło na Mary. Harry podał jej koszyczek z karteczkami. Dziewczyna zamknęła oczy, wyciągnęła jedną i odczytała na głos:
-One Direction: "More Than This".
-Uuu!- wszyscy zaczęli gwizdać.
-Tylko błagam, nie przestraszcie się.- ostrzegła.
Niall chwycił gitarę i wydobyły się z niej pierwsze dźwięki. Po chwili dołączyli do niego Liam i Louis ze swoimi instrumentami.
-" I'm broken, do you her me?
I'm blinded, 'cuz you are everything I see"
Z ust Mary wypłynęły pierwsze wersy piosenki. Wszyscy byli pod wrażeniem. Jej głos był lekki i bardzo słodki. Harry wsłuchiwał się w każde słowo. Kiedy dziewczyna doszła do refrenu, przyłączył się do niej, a po chwili cała reszta śpiewała z nimi.
Szczęśliwym albo nieszczęśliwym trafem kolej wypadła na każdego, m.in Megan trafiła na piosenkę Rihanny: "Only Girl", Niall na "She Makes Me Wanna" JLS, a Martha na kawałek Seleny Gomez "Hit the Lights". Na koniec chłopcy z zespołu wykonali "Wonderwall". Przy początku drugiej zwrotki Mary nagle wstała z ławki i ruszyła z głąb ogrodu. Harry to zauważył i podążył za nią. Dziewczyna oparła się głową o sosnę i spoglądała w niebo, oświetlone gwiazdami. Nagle poczuła, że ktoś obejmuje ją w talii i cmoka w czubek głowy.
-Piękny wieczór, prawda?- usłyszała głos Loczka. Odwróciła się do niego przodem i oczy zaszkliły jej się od łez. Chłopak pogłaskał jej policzek.
-Dlaczego płaczesz?- zapytał.
Nie odpowiedziała. Wtuliła się tylko w niego mocno, a słone krople kapały na jego T-Shirt.
-Bardzo cię kocham i będę za tobą cholernie tęsknić.- wyjaśniła.
-Wiesz, to tak samo, jak ja.- uśmiechnął się pocieszająco Harry, głaszcząc ją po włosach. Uniósł podbródek Black do góry i spojrzał głęboko w jej oczy.
-Mary, to tylko dwa miesiące, wytrzymamy.- zapewnił.- Przecież jest telefon, jest skype, będziemy się codziennie kontaktować.
-Dla mnie dwa miesiące to bardzo, bardzo długo.
-Damy radę, to szybko zleci. Chciałem cię zabrać, ale Paul mi zabronił. Louis'owi i Zayn'owi też. Jedzie tylko Danielle, bo ona będzie tańczyć na koncertach. Też będę za tobą okropnie tęsknił.- powiedział i pocałował ją w czoło.- To co, wracamy?
-Przepraszam, ale ja pójdę do domu. Jestem zmęczona.
-To ja idę z tobą.- postanowił Harry, wziął dziewczynę za rękę i ruszyli w stronę mieszkania.
Kiedy znaleźli się już w swoim pokoju, chłopak skierował się do komody, otworzył jedną z szuflad i wyciągnął z niej małe pudełeczko.
-Mam coś dla ciebie.- powiedział i uniósł wieko. W środku znajdowała się piękna, perłowa bransoletka.
-Boże, jaka śliczna!- wykrzyknęła zachwycona Mary. Styles założył jej błyskotkę na rękę.
-Miałem dać ją Emily, ale ode mnie uciekła. Teraz wiem, że to było przeznaczenie, żeby ode mnie uciekła i żebym ciebie poznał. Chcę, abyś teraz ty nosiła tą bransoletkę i żeby ci ona o mnie przypominała, kiedy będę z chłopakami w trasie.
-Ale to jest takie drogie. Ja nie mogę tego przyjąć.
-Musisz to przyjąć.
-Dziękuję.- uśmiechnęła się i chciała dać mu buziaka w policzek, ale on odwrócił głowę tak, że trafiła prosto w usta. Harry wplótł rękę w jej włosy, potem zaczął całować ją po szyi.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham.- wyznał. Dziewczyna zatopiła się w jego zielonych tęczówkach.
-Ja ciebie też bardzo, bardzo kocham.- powiedziała i przytuliła się do niego. Harry pocałował ją w czoło, a po chwili oboje zasnęli.
_____________________________________

No cześć! Obiecany 51 rozdział dodany : ) Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Według mnie jest średni; ani dobry, ani zły. Kiedy następny? Może we wtorek? Mam ferie, więc mam czas xD
Małe sprostowanie: W opowiadaniu był fragment o Little Mix. Być może odbierzecie to jako negatywne zwrócenie się do nich. Nie miało to wcale tego na celu. Naprawdę bardzo lubię dziewczyny i absolutnie nic do nich nie mam.
Pozdrawiam wszystkich, którzy mają teraz ferie!


piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 50 "Kocham (..) was"...

Megan przez kilka dni prawie w ogóle nie nadawała się do życia. Ciągle męczyły ją wymioty, była osłabiona, a nawet dwa razy zemdlała. Sama mówiła, że pewnie zjadła coś szkodliwego albo złapał ją okropny wirus. Zayn jednak bardzo się martwił; bał się, że zachorowała na jakąś ciężką chorobę przez ten pobyt w Holmes Chapel. Zaczął się obwiniać, bo to w końcu on namówił ją na wyjazd. Pewnego dnia przy śniadaniu znowu poszła wymiotować.
-Meg, to już nie są żarty.- powiedział stanowczo Zayn, kiedy wróciła, blada i wyczerpana.- Musisz być na coś chora. Jedziemy do lekarza, i to zaraz!
-Jakiś wirus albo zatrucie. Przejdzie mi.- odrzekła słabym głosem.
-Taa, wczoraj też tak mówiłaś. Nie ma żadnego "ale". Dokładnie za tydzień będziemy w trasie, więc chcę wiedzieć, co ci dolega.
-Zayn ma rację.- odezwała się Martha.- Może jesteś poważnie chora.
-Nie przesadzajcie. To tylko zwykłe wymioty, nic wielkiego. Jestem pewna, że to przez te grzyby, które wtedy jedliśmy. Pewnie kilka było szkodliwych.
-Nawet jeśli, to przecież może ci przepisze jakieś tabletki i przejdzie. Tylko się męczysz.
-No dobra, skoro tak bardzo chcesz.- uległa mu.
Po śniadaniu wsiedli do samochodu Malika i pojechali do szpitala, w którym pracował doktor Davids. Mieli do niego bardzo duże zaufanie, więc jak tylko coś się działo, to zwracali się do niego po pomoc. Kiedy dotarli na miejsce, okazało się, że jest kilku pacjentów, więc musieli czekać pół godziny. W końcu nadeszła ich kolej.
-Witajcie.- przywitał się lekarz.- Zapraszam, usiądźcie sobie. Już się zaczynałem zastanawiać, co się z wami stało.
-Dlaczego?- zapytał Zayn ze śmiechem.
-U was zawsze się coś dzieje, jakieś nagłe wypadki. A tu ostatnio cisza. Ale to dobrze, że na razie zdrowie wam wszystkim dopisuje.
-No właśnie, nie do końca.- westchnął chłopak.- I właśnie z tą sprawą przychodzimy.
-Co się stało?
-Panie doktorze, nic wielkiego.- odezwała się Meg.- Zayn jest przewrażliwiony.
-Wcale nie.- przerwał jej Malik.- Może ja powiem. Megan od kilku dni wymiotuje, jest słaba, a nawet dwa razy zemdlała. Byliśmy ostatnio na wyjeździe w Holmes Chapel. Jedliśmy grzyby. Myśli pan, że to przez to?
-Nie wiem.- przyznał.- Musiałbym dopiero zbadać. Połóż się tutaj, Megan.- wskazał na niskie, żelazne łóżko. Dziewczyna posłusznie spełniła jego prośbę. Doktor Davids zaczął uciskać jej brzuch w różnych miejscach.
-Boli cię tutaj?- zapytał. Zaprzeczyła.
-Masz może biegunkę?
-Nie.
-I co jej jest?- niecierpliwił się Zayn.
-Na razie nic nie mogę ustalić. Więcej będę wiedział po badaniu USG. Może faktycznie to jest zatrucie.
Piętnaście minut później lekarz jeździł po jej brzuchu jakimś dziwnym urządzeniem. Meg zaczynała się obawiać.
- "Musi być ze mną naprawdę źle, skoro doktor ma taką grobową minę".- myślała.- "Zayn też wygląda dziwnie, jakby zbladł i posmutniał. Jezu, ja nie chcę umierać!"
Malik jednak ani nie był blady, ani nie smutny; zamyślił się tylko głęboko. Jak tak teraz stał i gapił się w ten monitor, to przyszło mu coś do głowy.
- "A może Megan jest w... Nie, to niemożliwe. Chociaż, jak byliśmy w domku Anthony'ego, to przecież..."- w jego mózgu panował jeden wielki chaos. W tej chwili odezwał się lekarz:
-Megan, nie musisz się obawiać, nie jesteś na nic chora.
-Więc skąd te wymioty i omdlenia?- zapytała. Doktor Davids uśmiechnął się.
-Wygląda na to, że za 9 miesięcy oboje zostaniecie rodzicami. Jesteś w ciąży. Popatrzcie tutaj- wskazał palcem na monitor- główka dziecka. Nie jest jeszcze wyraźnie widoczna.
Dziewczyna podniosła się, aby zobaczyć, a gdy już ujrzała, to zaniemówiła. Zaczęło jej się kręcić w głowie, mroczyć przed oczami, a następnie upadła z powrotem na łóżko, bez przytomności. Zayn uklęknął obok, wziął ją za rękę i potrząsał.
-Meg, kochane! Obudź się! Słyszysz?!
-Nie denerwuj się.- doktor Davids położył dłoń na ramieniu chłopaka.- Zemdlała, zaraz dojdzie do siebie. Będziemy musieli zatrzymać ją na kilka dni w szpitalu. Pojedź do domu, ochłoń trochę i przy okazji spakuj jej kilka rzeczy.
Malik na początku nie miał zamiaru się godzić, bo chciał siedzieć przy niej, aż się wybudzi, ale w końcu uległ mężczyźnie. Był tak zdenerwowany, że nie patrzył, gdzie i jak jedzie. Po chwili dotarł na miejsce. Nie zamknął nawet auta; niech ukradną, to nie jest w tym momencie istotne. Wbiegł do domu z hukiem, a drzwiami trzasnął tak mocno, że o mało nie wypadły z zawiasów. Pierwsze, co zrobił, to udał się do kuchni, do lodówki. Wyciągnął z niej sok pomarańczowy w kartonie i wypił go do samego dna. Oparł się o blat szafki i wyjrzał przez okno. Nagle w progu pomieszczenia pojawił się Liam.
-Co się stało?- zapytał, podchodząc do Zayna.- Gdzie Megan?
-W szpitalu.- wyjąkał.
-Co z nią? Jest chora?
-Nie.- zaprzeczył.
-Więc dlaczego została w szpitalu?
-Bo jest w ciąży.- rzekł, ukrywając twarz w dłoniach. Liam się zdumiał.
-Co?!- wykrzyknął, nie dowierzając.
-Głuchy jesteś?! MEGAN JEST W CIĄŻY!- wrzasnął na całe gardło, nieźle wkurzony.
-Nie krzycz tak, nie stoję kilometr od ciebie.- powiedział Payne, a po chwili zapytał:
-To prawda?
-Nie, wymyśliłem to sobie.- zakpił.
-Zayn, do jasnej cholery! Co się z tobą dzieje? Gdzie jest ten chłopak, którego znałem kiedyś? Gdzie on przepadł? Bo ten, z którym teraz rozmawiam jest inny niż tamten. Najpierw podrywałeś Mary, prawie rozstałeś się z Megan, a teraz mówisz, że zrobiłeś jej dziecko?!
-Co cię to w ogóle obchodzi? To moje życie!- zdenerwował się.
-Dużo mnie obchodzi twoje życie! Jestem twoim przyjacielem,, mieszkam z tobą, więc się martwię.
-Martwisz się? Nie rozśmieszaj mnie, Liam. Jeślibyś się o mnie martwił, to nie darłbyś na mnie mordy. Dobrze wiem, że jestem idiotą, nie musisz mi o tym ciągle przypominać.
-Zayn, przepraszam.- powiedział Payne, obejmując przyjaciela ramieniem.- Trochę mnie poniosło. Co teraz zamierzasz?
-Nie mam zielonego pojęcia. Najlepiej by było, gdyby nikt się o tym na razie nie dowiedział.
-Zwłaszcza Paul.- wtrącił się Liam.- I tak już mamy z nim na pieńku. Ostatnio przecież powiedział Harry'emu i Louisowi, że Martha i Mary mają na nich zły wpływ. Nie chcę myśleć, co powie na temat tego, że będziesz miał z Megan dziecko. Właśnie, jak ona się czuje?
-Jak doktor Davids nas poinformował o jej ciąży, to zemdlała. Zostanie w szpitalu na kilka dni. Boże, dobrze, że sobie przypomniałem! Muszę jej zawieźć trochę rzeczy.
-Może pojechać z tobą?- zaproponował Daddy.- Jesteś wkurzony, żeby coś ci się nie stało po drodze.
-Już wszystko ze mną w porządku, nie musisz się martwić.- uspokoił go Malik i pobiegł po schodach na górę.

***

Pół godziny później dotarł do szpitala. W ręce niósł średniej wielkości torbę; w środku znajdował się szlafrok, kapcie, dwie piżamy, kilka gazet, jakaś książka, ręczniki i przybory toaletowe.
-Dzień dobry!- przywitał się z panią z recepcji.- W której sali leży Megan Austin?
-Proszę poczekać, sprawdzę.- odpowiedziała i zaczęła szukać czegoś w komputerze.- Ginekologia, sala nr. 14. Prosto do końca korytarza, potem w lewo i cały czas prosto. Powinien pan trafić.
Zayn podziękował i ruszył w drogę, stosując się do poleceń recepcjonistki. Oprócz Meg w pomieszczeniu była jeszcze jedna kobieta. Jego dziewczyna akurat spała. Malik usiadł przy niej i delikatnie pocałował w policzek.
-Zayn...- wyszeptała, otwierając szeroko oczy.
-Przepraszam, nie chciałem cię obudzić.
-Nic się nie stało. Czekałam na ciebie. Gdzie byłeś?
-Pojechałem do domu, żeby spakować ci kilka rzeczy.- wyjaśnił, pokazując torbę.
-Dzięki.- uśmiechnęła się.- Myślałam, że odszedłeś ode mnie i nie wrócisz.
-Meg, co ty pleciesz?
-No bo wtedy, podczas badania byłeś taki smutny. A potem doktor Davids powiedział nam, że jestem w ciąży, zemdlałam, a jak się obudziłam, to ciebie nie było. Przestraszyłam się, że mnie zostawiłeś.
-Nie mów tak, nigdy bym cię nie zostawił.- zapewnił i przytulił ją do siebie.
-Megan.- odezwał się po chwili ciszy.- Przepraszam cię.
-Za co?- zdziwiła się.
-To przeze mnie. To ja cię w to wrobiłem. Jestem idiotą.
-Przestań.- skarciła go.- To nie twoja wina. Przecież do niczego mnie nie zmuszałeś, chciałam tego tak samo, jak ty. Więc nie masz za co mnie przepraszać.
-Meg, ty chcesz tego dziecka?
-A ty nie?
-Wiesz, jak usłyszałem, że będę ojcem, to na początku się przestraszyłem. Nie byłem pewien, czy jestem do tej roli gotowy. Ale teraz wiem, że jestem.- powiedział Zayn i położył głowę na brzuchu swojej dziewczyny.- Kocham cię, to znaczy was.
-My też cię kochamy.
__________________________

Tak, wiem, pomyślicie sobie, że zwariowałam do końca, bo już druga dziewczyna jest w ciąży. Pewnie już się nudzicie tym opowiadaniem, robi się jak Moda na sukces. Wrobiłam Megan i Zayna w ciążę, gdyż ten wątek będzie odgrywał dużą rolę w przyszłych rozdziałach, również w zakończeniu. Mam nadzieję, że się nie znudzicie i jednak ze mną pozostaniecie pomimo tego, że jestem nieznośna, bo nie komentuję Waszych rozdziałów. Teraz nie mam czasu, ale jutro zabieram się ostro do pracy : ) Postaram się Was nie zawieść. Wytrzymaliście ze mną 50 rozdziałów, więc chyba dacie radę jeszcze drugie tyle xD 
Dzięki Wam za wszystkie komentarze. Za kolejne nominacje do Libster Award i do jeszcze jednej nagrody, której nazwy nie pamiętam. Jutro postaram się wszystko nadrobić. 
Następny rozdział w tą niedzielę. Na razie! <3


Jednak wolę, jak mają swoje ubrania xD
 

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 49 "Powiesimy za jaja na bramie przed domem. Tak, to odpowiednia kara."

Nazajutrz Louis urządził pobudkę o jakiejś barbarzyńskiej porze, bo była dopiero dziewiąta rano. Nikt nie wiedział, o co mu chodzi.
-Jezu, daj się chociaż porządnie wyspać.- narzekał na wpół przytomny Harry.- Jak słowo daję, odwiozę cię do psychiatryka, i to zaraz!
-Innym razem, kochaniutki. Dzisiaj mamy coś innego do roboty. Nie mamy ani chwili do stracenia, zaraz po śniadaniu ostro zabieramy się do pracy.
Niestety, nikt z domowników, oczywiście oprócz Loouisa, nie nadawał się do niczego. Martha i Niall spali na stole, Liam chrapał na siedząco, Mary położyła głowę na kolanach Harry'ego, zaś on sam oparł się o ścianę. Tomlinson zaczął wszystkimi po kolei potrząsać.
-Ludzie, wstawać!- wrzeszczał.- Mam taki super pomysł, a wy chcecie mi zepsuć cały ubaw.
-O czym, ty do cholery mówisz?- zapytał Niall.
-Już wyjaśniam.- rzekł, podsuwając sobie krzesło.- Słuchajcie, Zayn i Megan wracają jutro, więc spokojnie ze wszystkim zdążymy...
-A co masz na myśli, mówiąc "ze wszystkim"?- wtrąciła się Martha.
-Jak mi nie będziesz przerywać, to się dowiecie.- powiedział, a następnie zaczął objaśniać:
-Chciałbym zrobić na złość Meg i wy mi w tym pomożecie. Wiecie, jak ona nie lubi remontów.
-No i co to niby ma do rzeczy?- Niall nadal nic nie rozumiał.
-Matko, jaki ty jesteś niekumaty.- westchnął pasiasty.- Za dużo jesz, a za mało myślisz.
-Przepraszam, ale niecodziennie jakiś matoł budzi mnie o porze, w której nie jestem w stanie logicznie myśleć.
-Louis, powiedz w końcu, o co ci chodzi.- zniecierpliwił się Liam.
-Zaraz po śniadaniu jedziemy do sklepu budowlanego, kupimy farby, pędzle, drabiny i ogólnie to, co jest potrzebne do malowania.
-Ale po co?- zapytała Mary.
-Wyremontujemy pokój Megan i Zayna. Wyniesiemy wszystkie meble i pomalujemy ściany na miliony kolorów. Zobaczycie, jak będą się cieszyć.
-Szczerze w to wątpię.- mruknęła Martha.- Ja nie zamierzam w tym uczestniczyć.
-Ale dlaczego?- zdziwił się Harry.- Będzie fajna zabawa!
-Fajna zabawa będzie, jak to Meg zobaczy. Wścieknie się na maksa.- stwierdziła Black.
-I o to właśnie tu chodzi!- krzyknął Louis.- Ona ma się wkurzyć.
-Tego możesz być pewien, jak urody Zayna.- rzekł Liam.
-No właśnie. Więc zaraz po śniadaniu Martha jedzie ze mną do sklepu, a wy powynosicie meble.
-Jeśli myślisz, że z tobą pojadę albo będę brała udział w tym twoim głupim pomyśle, to cię chyba porąbało.- Martha skrzyżowała ręce na piersi.
-Czyli się stawiasz, tak?
-Owszem.
-No to zobaczymy!- krzyknął Louis, przewiesił sobie Rudą przez ramię i poszedł z nią do łazienki. Dziewczyna wyrywała się, machała rękami i nogami na wszystkie strony, a nawet biła Tomlinsona. Ale on nic sobie z tego nie robił. Włożył ją do wanny, odkręcił kurek z zimną wodą i zaczął nią ochlapywać rudowłosą.
-Aaaaa!- wrzasnęła.- Louis, przestań! Natychmiast mnie stąd wyciągnij!
-Jak obiecasz, że ze mną pojedziesz i że będziesz z nami malowała.
-Dobra, obiecuję!- poddała się.- Tylko przestań chlapać!
Chłopak spełnił życzenie Marthy. Wyciągnął ją nawet z wanny. Jak tylko postawił ją na ziemi, to zaczął się śmiać. Wyglądała naprawdę zabawnie; była cała mokra, włosy kleiły jej się do twarzy, woda spływała po całym ciele.
-No i z czego się cieszysz?- zirytowała się, ciskając piorunami z oczu.- To wcale nie jest śmieszne!
-Owszem, jest.- rzekł, tłumiąc wybuch radości i zabrał się do wycierania dziewczyny ręcznikiem.
Dwie godziny później w domu panował istny bałagan. Na korytarzu stały wysunięte meble, a pokoju wszędzie walały się puszki i wiaderka z farbą, pędzle i inne bibeloty. Mary, Harry i Niall próbowali założyć folię na okno, Martha mieszała farbę, Liam rozkładał brabinę, zaś Louis stał na środku pomieszczenia, na głowie miał czapkę z gazety i z zadowoleniem spoglądał dookoła.
-Furby, przesuń to bardziej w tamtą stronę.- wskazała blondynka.- Teraz chyba dobrze.
-Stąd widzę, że krzywo!- krzyknął Tomlinson.
-Dajcie spokój, przecież nie wieszamy obrazu, tylko głupią folię na okno.- zdenerwował się Harry. W końcu wszyscy doszli do porozumienia i wydawało się, że zaczną malować, ale Louis wymyślił świetną zabawę. Chwycił pędzel, namoczył go w farbie i zaczął malować nim po twarzy Marthy.
-Lou, przestań!- wrzasnęła.- Ściana jest tam!
Jednak Tomlinson dalej kontynuował swoje dzieło. Dziewczyna krzyczała i śmiała się, gdyż włoski pędzla ją łaskotały. Nagle wyrwała się chłopakowi, a on gonił ją po całym pokoju. Kopnął wiaderko z farbą, która wylała się na podłogę. Nadbiegająca Martha się na niej poślizgnęła, upadła, a Louis ją dopadł. Po chwili jej twarz była cała niebieska. Harry wziął przykład z przyjaciela i dorwał pędzel, namoczony w różowym kolorze. Zaszedł Mary od tyłu i nieoczekiwanie przejechał nim po jej policzku.
-Harry, co ty wyprawiasz?!- krzyknęła zaskoczona. Chłopak wziął ją na ręce, położył na podłodze, usiadł na niej i nadal malował. Niall zaś ścigał Liama, bo też chciał mu zrobić psikusa. Payne'a trudno było dogonić, więc blondyn ciskał farbą na wszystkie strony, w wyniku czego ściany nabierały dosyć ciekawych kolorów.
Liam zbiegł schodami na dół, Horan podążył za nim. O mały włos nie zderzyli się z Zaynem i Megan, którzy weszli właśnie na korytarz.
-O, cześć wam!- krzyknął Niall na powitanie, a po chwili się zdumiał.- Zaraz, a co wy tu robicie?! Mieliście wrócić jutro!
-Ale przyjechaliśmy dzisiaj. Meg źle się czuje.- wyjaśnił Malik.
Faktycznie, dziewczyna wyglądała dziwnie. Była jakby zielona na twarzy i ogólnie jakaś taka zmizerniała. Jednak pomimo swojego kiepskiego stanu zdążyła zauważyć, że w domu dzieje się coś dziwnego.
-Co to za hałasy tam na górze?- zapytała podejrzliwie.- I po co ci ten pędzel?- zwróciła się do Furby'ego.
-No bo widzisz...- próbował wytłumaczyć, ale Megan skierowała się do źródła dźwięków. Znajdowało się ono w jej i Zayna pokoju. Stanęła w progu i kiedy zobaczyła, co się dzieje, o mały włos nie zemdlała. Jej oczom ukazał się bardzo zabawny widok: Martha i Mary leżały na podłodze, twarz tej pierwszej była niebieska, a drugiej- różowa; zaś Louis i Harry, który miał na włosach fioletową farbę, wymachiwali pędzlami nad ich głowami. Ściany, które do tej pory miały kolor kremowy, teraz przedstawiały mieszankę barw, gdyż na każdej znajdowało się pełno plam.
-Boże drogi, co tu się stało?!- krzyknął nadchodzący Zayn. W tym momencie wszyscy, którzy znajdowali się w pokoju, zwrócili wzrok w stronę drzwi.
-Aaaa!- Lou zaczął piszczeć, bo zdał sobie sprawę z tego, że jego plan nie wypalił.
-Meg, czy my przypadkiem nie pomyliliśmy domów?- zapytał Malik, kiedy zobaczył chaos, panujący w pomieszczeniu.
-Nie jestem pewna, ale to chyba nasz pokój.- stwierdziła, uśmiechając się pod nosem.
-To wszystko Louisa wina, on nam kazał!- krzyknęła Martha, wstając z podłogi.
-Domyślamy się.
-I co teraz z nim zrobimy, Zayn?- zapytała Megan. Jej chłopak zatarł ręce.
-Powiesimy za jaja na bramie przed domem. Tak, to odpowiednia kara.
-Nie, błagam!- wrzasnął zrozpaczony winowajca.- Oszczędź mnie grzesznego. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy. To jakieś złe moce mnie namówiły do tak nikczemnego czynu. Wychłostaj mnie!
-Może później.- rzekł.- Teraz wszyscy musimy zabrać się do roboty, żeby zdążyć doprowadzić do normalnego stanu ten pokój. Widzę, że już wykorzystaliście całą farbę, więc trzeba pojechać do sklepu i dokupić. Louis, przydaj się na coś i chodź! Zabierzesz się ze mną!
Pracowali do wieczora. Meg również pomagała, ale pod koniec niestety znów źle się poczuła, więc musieli radzić sobie bez niej. Lecz efekt i tak był bardzo udany. Ściany otrzymały kolor jasno-niebieski i żółty. Zayn nad miejscem, gdzie stało łóżko namalował wielkie serce, a w środku napis: "Zayn & Megan Forever Love". O 21.00 wszyscy padnięci poszli spać.
____________________________

No cześć! Po wielu zmaganiach, w końcu dodaję ten rozdział. Mi się nie bardzo podoba, ale Wy oceńcie sami. Dzięki wielkie za wszystkie komentarze : ) Niestety, nie zdążę już dzisiaj skomentować Waszych rozdziałów, bo siedzę na kompie już bardzo długo i nie mam czasu. Muszę jeszcze przepisać cały zeszyt do religii, bo wcześniejszy się rozwalił, a poza tym pożyczyłam go koledze i jeszcze mi go nie oddał. Jak więc widzicie, mam pełne ręce roboty. Wszystkie zaległości u Was nadrobię w przyszłym tygodniu, bo od 11 lutego mam ferie i nigdzie raczej nie wyjeżdżam, więc będę miała więcej czasu.
Jeszcze raz wielkie dzięki wszystkim za wszystko i przepraszam. Na razie! ; )
Jeszcze tylko spóźnione życzenia dla siostry, która miała w piątek urodziny. Składałam Ci frańco rano w łazience, ale mnie odpychałaś x D WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, 69 lat życia, żeby Cię Zayn i Bieber (-,-) wyruchał i spełnienia marzeń!
No i obrazek dla Harry'ego z okazji urodzin :